"Eksport padł" – głosi Polska na czołówce. To odważne zagranie, bo w sobotę czytelnicy mają więcej czasu i może się zdarzyć, że któryś zajrzy na stronę 29, gdzie tytuł dłuższej wersji materiału brzmi: "Eksport mocno w dół, ale niedługo wzrośnie". Choćby dlatego, że przez słabą złotówkę znów staliśmy się krajem taniej siły roboczej.
A może być jeszcze piękniej dla eksporterów, jeśli prawdą jest że "Goldman Sachs uwziął się na złotego", jak straszy czołówka "Dziennika". 4,90 za euro – tę liczbę wybitą w wyimku widać z daleka. Kilka minut zainwestowanych w lekturę materiału oraz tekstu na stronach gospodarczych opłaci się, dowiemy się bowiem, że "nie wszystkie banki" grają na spadek naszej waluty, albo wręcz, że „wszystko jednak przemawia za tym, że w kolejnych tygodniach polska waluta ponownie zysk, w ciągu najbliższych 2 tygodni złoty powinien umocnić się do 4,2 za euro".
O padaniu i wstawaniu gospodarki a także o tym, że cykliczność reguluje również mody wśród profesorów ekonomii i stosunek państwa do rynku, pisze Jacek Kochanowicz w "Wyborczej". Swoją wciągającą, choć napisaną trudnym panoramę ostatnich stu lat w myśleniu o gospodarce kończy sakramentalnym "Kto ma rację, okazuje się dopiero po pewnym czasie". Odważniej by było wyrazić wniosek, nie okazuje się nigdy, chyba że pod koniec świata, kiedy naprawdę zakończy się kołowrót lat tłustych i chudych oraz wahań między pragnieniem zmian a ucieczką w bezpieczny bezruch.
W końcu świata zaś okaże się, że rację mieli wszyscy i bilans wyniesie idealne zero. Tak wynika z tekstu Piotra Cieślińskiego "Bajka o stworzeniu świata na kredyt", również w "Wyborczej", zdecydowanie najciekawszej lektury tego weekendu. Ten krótki wykład podstawowych kategorii współczesnej kosmologii wyjaśnia, jak można, utrzymując się w granicach dyskursu nauk eksperymentalnych, mówić tym, że coś powstaje z niczego a w próżni coś przepływa z miejsca na miejsce. Do tego podaje zabawne analogie z pojęciami ze świata inżynierii finansowej – w końcu o tworzeniu czegoś z niczego coś do powiedzenia mają także bankowcy. Wszechświat jako bańka spekulacyjna – to naprawdę obiecujący temat myśli na weekendowy spacer. Konkluzja tekstu Cieślińskiego – o granicy rozważań naukowych (jak się rodzą prawa natury?) prostą drogą prowadzi zresztą do miejsc, które większość zwykła odwiedzać w niedzielę…
Do tej większości nie należał Zbigniew Religa, którego wczorajszy pogrzeb trafił na pierwsze strony wszystkich dzienników, ale tylko "Dziennik" pragnął się uczepić faktu, iż był to pogrzeb świecki. "Był krzyż, ale nie było biskupów" głosi tytuł - jakby nieobecność biskupa na pogrzebie człowieka nie uznającego się za członka danego kościoła była faktem godnym odnotowania. Tymczasem nawet "Nasz Dziennik" nie zwraca uwagi na takie drobiazgi, odnotowując w lakonicznym podpisie pod wielkim zdjęciem na pierwszej stronie prosty fakt pożegnania kardiochirurga i polityka.