Słoneczko za oknem jak na zamówienie – wiec zdobywanie w ciemnych i dusznych redakcjach newsów idzie siłą rzeczy trudniej. Łatwiej dumać o przeszłości, zastanawiać się nad sensem aktualnej polityki lub dywagować o tym jak opowiadać o historii.
W "Dzienniku" informacje o SLD, który właśnie dziś kończy dziesięć lat. Ech, gdzie ten niegdysiejszy sojusz otoczony wianuszkiem oligarchów i życzliwych dziennikarek? Dziś heroiny radiowych wywiadów – mizdrzą się do Platformersów. A starzy przyjaciele z Nieboszczki Unii Wolności – nie komplementują starych weteranów Sojuszu. SLD nie ma dziś w planie żadnej rocznicowej fety – jedynie w końcu kwietnia na wspominkowej, rocznicowej sesji spotkają się Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller, Józef Oleksy i Włodzimierz Cimoszewicz. Oj, trudno będzie pokoleniu Kwaśniewskiego wykrzesać z siebie jakiś optymizm. Ciekawe czy wpadnie Adam Michnik?
Chyba nie – bo Sojusz ma dziś kiepski PR. A Public Relations rządzi wszystkim. Pisze o tym Igor Zalewski w "Polska the Times". "Jedną z poważniejszych chorób cywilizacyjnych, na które cierpią dzisiejsze czasy, jest PR-owskość. Polega ona z grubsza na tym, że nieważne jest to, jak jest naprawdę, tylko to, jakie kto robi wrażenie. Szkoda, że nie dożyli tego impresjoniści - im na pewno by się to spodobało.
Właściwie każda sytuacja traktowana jest jako okazja do kreowania wizerunku. Własnego albo cudzego. Weźmy ostatnią tragedię w Kamieniu Pomorskim. Dla polityków stała się ona - niestety - momentem dogodnym do akcji PR-owskich.
Prezydent po raz kolejny odegrał rolę odtrąconego i niechcianego przez rząd wybrańca narodu. Rząd starał się zademonstrować, że prezydent nie jest mu do niczego potrzebny, a właściwie przeszkadza i niepotrzebnie się miesza. To oczywiście niesmaczne, a właściwie po prostu obrzydliwe.