Dlaczego pikuś nie bierze w łapę

Kto to jest kaduk, dlaczego nie zrobimy czegoś za Chiny Ludowe, czemu puszczamy pawia, kiedy kończą się żarty – tłumaczy językoznawca

Aktualizacja: 30.06.2009 04:22 Publikacja: 30.06.2009 04:21

Język potoczny lubi zaskakujące zmiany kontekstów słów – mówi Katarzyna Kłosińska, językoznawca, aut

Język potoczny lubi zaskakujące zmiany kontekstów słów – mówi Katarzyna Kłosińska, językoznawca, autorka felietonów w III Programie Polskiego Radia i książek m.in. „Skąd się biorą słowa”. – Np. obcinanie włosów „średnio na jeża” wydostało się z zakładu fryzjerskiego i pojawiło w wypowiedziach niemających żadnego związku ze strzyżeniem

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Rz: Mówimy często: „to dla mnie pikuś”. Ten zwrot trafił nawet do reklamy. Czy Pikuś to wdzięczne imię kundelka?

Katarzyna Kłosińska, językoznawca z Instytutu Języka Polskiego Uniwersytetu Warszawskiego:

Rozczaruję panią, pikuś to nie piesek. Zapisujemy go małą literą. W XIX wieku warszawscy uczniowie nazywali tak wesołego ucznia. Z pikusiem mają związek inne potoczne słowa, dziś już zapomniane: „pikulik” i „pikulin”, które znaczyły „mały chłopiec”, oraz „pikula”, które oznaczało monetę wartości pół centa, a także błahostkę, drobnostkę, sprawę mało znaczącą. Nasz pikuś jest więc potomkiem jakiejś pikuli. A ona ma najprawdopodobniej pochodzenie włoskie – wywodzi się z włoskiego piccolo, co znaczy „mały”.

Skoro pikuś nie jest psem, to pewnie nie bierze w łapę.

Brać w łapę oznacza brać do ręki. To proste.

A skąd określenie „średnio na jeża”? Co ma wspólnego jeż, małe kolczaste zwierzę, z uśrednieniem?

Jeż to nie tylko zwierzę, ale też fryzura, choć określana w ten sposób przez podobieństwo do zwierzęcia. Dawniej elegant strzygł się na jeża – krótko lub średnio. „Średnio na jeża” wydostało się z zakładu fryzjerskiego i pojawiło w wypowiedziach niemających żadnego związku ze strzyżeniem. Język potoczny lubi takie zaskakujące zmiany kontekstów słów. Elementem łączącym te dwie sytuacje jest słowo średnio.

Dlaczego bogaty jest nadziany jak indyk w amerykańskie Święto Dziękczynienia?

Jest nadziany, bo się nadział forsą.

Uczucia, myśli, stany mentalne opisujemy tak jak konkretne czynności fizyczne. Dlatego mamy wzloty i upadki, dołki i górki

To raczej jego nadziano, co sugeruje, że podczas tej czynności był bierny. Skoro jednak jesteśmy przy zwierzętach, dlaczego mówimy „puścić pawia”, choć nie chodzi w tym zwrocie o upamiętnienie poczynań Zosi z „Pana Tadeusza”. Ona karmiła pawie, które „jak tratwy długimi ogony sterują się po łące”. Co amatorom procentów zawiniło dumne zwierzę?

Cóż, paw jest – jak wiadomo – barwny i pod tym względem przypomina zawartość żołądka osobnika, który nadużył procentów. A druga rzecz – pawie wydają charakterystyczny odgłos, podobny do dźwięku wydobywanego z gardła osoby „opróżniającej” żołądek.

Można powiedzieć, że tego pawia załatwiono bez mydła.

Ten zwrot nawiązuje do dawnych „domowych” tortur, polegających na tym, że pocierano głowę palcami bez zastosowania wody i jakiegokolwiek środka myjącego, co było bolesne. Ta sama praktyka została uwieczniona w sformułowaniu „zmyć komuś głowę”, czyli skrytykować kogoś, skarcić, które było używane najpierw jako „zmyć komuś głowę na suszy” i „zmyć komuś głowę bez ługu”.

Ale to nie dlatego Zabłocki źle wyszedł na mydle?

Ten popularny zwrot powinien być zachętą do oby- watelskiej lojalności wobec państwa. Historia szlachcica Zabłockiego uczy bowiem, że należy się skrupulatnie rozliczać z fiskusem. Zabłocki spławiał towary Wisłą do Gdańska. Nie chcąc jednak płacić cła, sprytnie wymyślił, że niektóre rzeczy umieści pod pokładem, gdzie – jak sądził – nie znajdzie ich celnik. Tak właśnie zrobił z mydłem. W pewnym sensie osiągnął cel – celnik nie znalazł mydła, ale dlatego, że go tam już nie było, bo dostała się do niego woda i się wymydliło. Nasz przemytnik wyszedł więc na próbie oszustwa jak… Zabłocki na mydle.

A co ze zwrotem, że coś się do czegoś nie umywa?

Ma źródło w starych praktykach magicznych. Nawiązuje do dawnego rosyjskiego obrzędu, stosowanego także na Podkarpaciu i w Zagłębiu Dąbrowskim. Otóż według wierzeń ludowych woda mogła pełnić funkcję pośrednika między światem, w którym żyjemy, a siłami nadprzyrodzonymi. Wkładano do niej rzecz, którą uważano za cenną, a następnie jakąś rzecz lub osobę, którym tej właściwości brakowało. Zabieg ten nazywano „umywaniem się czemu” albo „umywaniem się do czegoś”. A że język czerpie z życia w sposób wybiórczy, używamy dziś tego zwrotu wyłącznie w formie przeczącej. Gdy coś uważamy za gorsze od czegoś, mówimy, że się nie umywa do tego.

A dlaczego mówimy: o co chodzi albo o co biega? Nie zapytamy nigdy jednak: „o co skacze”.

„O co biega?” jest potocznym przekształceniem zwrotu „o co chodzi?”. Jeśli chodzi pani o to, żeby przeprowadzić wywiad o pochodzeniu różnych powiedzonek, to myśli pani o tym i podejmuje działania, by ten wywiad przeprowadzić. Zwrot „chodzi o…” dotyczy właśnie przemieszczania się myśli i podejmowania działań, a taki sens wyrażamy za pomocą czasowników oznaczających ruch poziomy (nie mylić z korytarzami pionowymi!). Język jest w gruncie rzeczy dość przewidywalny. Stworzył sobie całe systemy metafor, zwłaszcza dotyczących systemów abstrakcyjnych. Na przykład „życie to droga” – mówimy o drodze życia, życiowych zakrętach, drodze pod górkę. Inny system metafor odnosi się do przeciwstawienia „góra – dół”, gdzie dobro jest zawsze na górze. Mamy więc wzloty i upadki, dołki i górki, podnosimy kogoś na duchu lub dołujemy. Zjawiska abstrakcyjne, uczucia, myśli, stany mentalne opisujemy tak jak konkretne czynności fizyczne. Na przykład czasownik „rozpaczać” pierwotnie dotyczył kawałka drewna, które się wypaczyło. Zauważono, że z człowiekiem, który bardzo cierpi, dzieje się coś takiego jak z drewnem, które się rozłazi, rozkleja (o człowieku też zresztą mówimy, że się rozkleił). A więc stan psychiczny porównano do czegoś fizycznego. Musimy stosować takie porównania, bo inaczej nie bylibyśmy w stanie zrozumieć zjawisk abstrakcyjnych.

Możemy także wejść w czyjeś buty.

To stosunkowo nowy frazeologizm, zapożyczyliśmy go z angielskiego. W naszym języku pojawił się niecałe 20 lat temu. Okazał się przydatny. Cóż z tego, skoro z użycia wychodzi inny zwrot związany z obuwiem – „szyć komuś buty”, znaczący „intrygować przeciwko komuś”. Nawiązuje do dawnego znaczenia czasownika szyć, czyli robić intrygi, które pozostało jeszcze w zwrocie „grubymi nićmi szyte”.

Są ludzie, którzy nie będą intrygować za Chiny Ludowe.

Lub też „za chińskiego boga”.

Dlaczego akurat chiński?

Chiny są dla nas czymś egzotycznym, a jednocześnie wielkim. Nie zrobimy czegoś, nawet gdybyśmy mieli te Chiny dostać na własność.

A co egzotyka ma wspólnego ze snem? Dlaczego mówimy „uderzyć w kimono”?

Kimono tutaj nie pochodzi od nazwy stroju, to przeróbka czasownika „kimać”, znaczącego tyle co spać. Kimać zresztą prawdopodobnie pochodzi z języka nowogreckiego, co pokazuje, jak daleko sięga nasza inwencja językowa.

Kto to był kaduk? I dlaczego jego prawem określamy bezprawie?

Kaduk to nie żaden prawodawca, tylko dawna nazwa padaczki, czyli inaczej choroby św. Walentego. No i pewien popularny sposób dziedziczenia w średniowieczu, zresztą jak najbardziej legalny. Jeśli zmarły nie pozostawił testamentu ani potomstwa, jego majątek przechodził na rzecz państwa, czyli króla, lub na krewnych do ósmego stopnia pokrewieństwa. Taki właśnie spadek nazywano kadukiem. Ponieważ obawiano się, że zachłanność panujących doprowadzi do nadużyć przy przyznawaniu kaduków, w XVI w. uchwalono przepis zakazujący wcielania dóbr kadukowych do skarbu królewskiego. Od tej pory miały być rozdawane szlachcie. I właśnie ta praktyka sprawiła, że prawo kaduka zaczęło być utożsamiane z bezprawiem. Powstał „kadukowy” bałagan, nad którym król nie mógł już zapanować. A ówczesna opinia publiczna zapamiętała, że prawo kaduka to królewskie widzimisię.

No to pewnie ktoś miał z tego powodu z kimś na pieńku.

Zwrot „mieć z kimś na pieńku” dawniej brzmiał „mieć kogoś na pieńku”. Kiedyś jedną z łagodniejszych kar, choć z dzisiejszego punktu widzenia i tak okrutną, było bicie kogoś na specjalnym klocku wykonanym z pnia drzewa.

A gdy mówimy: „Pal go sześć”, to znaczy, że machamy na to ręką i odpuszczamy winy?

Teraz tak, ale kiedyś nie do końca. Dawniej było to polecenie wydawane katowi, by przypalał rozżarzonym żelazem skazańca sześć razy. Ponieważ na ogół nikt tego nie wytrzymywał, okrzyk „Pal go sześć!” oznaczał, że ofiarą już nie warto się dalej zajmować.

Bo odwaliła kitę. Już Emil Zegadłowicz w „Zmorach” ostrzegał, że „gruchnęła po szkole wieść, iż Mikołaj Srebrempisany znów zachorował ciężko, tym razem to już koniec, na pewno »kitę odwali«”. I nie chodziło mu o puszysty ogon zwierzęcia.

Na pochodzenie tego zwrotu dowodów nie mam. Ale „wykitować” znaczy oblepić coś kitem, mówi się zwykle o kitowaniu okien. Tok skojarzeń może być taki, że tak jak „wykitowane” okno jest szczelne, bo nie dochodzi do niego powietrze, tak zmarły (czyli ten, kto „wykitował”) już nie ma w sobie powietrza. Metafora braku powietrza u osoby, która nie żyje, obecna jest też w zwrocie „wyzionąć ducha”.

No to skończyły się żarty, zaczęły się schody.

Tak zwykł mawiać generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski, osobisty adiutant marszałka Józefa Piłsudskiego, znany hulaka, bywalec Adrii – najmodniejszej restauracji w międzywojennej Warszawie. Gdy po suto zakrapianej kolacji przychodził czas opuszczenia lokalu, co wymagało zejścia po schodach, mawiał: „No, panowie, skończyły się żarty, zaczęły się schody”. Jednak Wieniawa zapożyczył te słowa od francuskiego kawalerzysty, napoleońskiego generała Antoine’a Charles’a Louis de Lasalle’a, który także nie stronił od kieliszka i hucznych zabaw. Lasalle zasłynął tym, że dla żartu wjechał konno na pierwsze piętro pałacu Cezarinich we włoskiej Perugii. Krzyknął wówczas: „Koniec żartów, panowie, zaczynają się schody.”

Rz: Mówimy często: „to dla mnie pikuś”. Ten zwrot trafił nawet do reklamy. Czy Pikuś to wdzięczne imię kundelka?

Katarzyna Kłosińska, językoznawca z Instytutu Języka Polskiego Uniwersytetu Warszawskiego:

Pozostało 98% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej