Ma źródło w starych praktykach magicznych. Nawiązuje do dawnego rosyjskiego obrzędu, stosowanego także na Podkarpaciu i w Zagłębiu Dąbrowskim. Otóż według wierzeń ludowych woda mogła pełnić funkcję pośrednika między światem, w którym żyjemy, a siłami nadprzyrodzonymi. Wkładano do niej rzecz, którą uważano za cenną, a następnie jakąś rzecz lub osobę, którym tej właściwości brakowało. Zabieg ten nazywano „umywaniem się czemu” albo „umywaniem się do czegoś”. A że język czerpie z życia w sposób wybiórczy, używamy dziś tego zwrotu wyłącznie w formie przeczącej. Gdy coś uważamy za gorsze od czegoś, mówimy, że się nie umywa do tego.
A dlaczego mówimy: o co chodzi albo o co biega? Nie zapytamy nigdy jednak: „o co skacze”.
„O co biega?” jest potocznym przekształceniem zwrotu „o co chodzi?”. Jeśli chodzi pani o to, żeby przeprowadzić wywiad o pochodzeniu różnych powiedzonek, to myśli pani o tym i podejmuje działania, by ten wywiad przeprowadzić. Zwrot „chodzi o…” dotyczy właśnie przemieszczania się myśli i podejmowania działań, a taki sens wyrażamy za pomocą czasowników oznaczających ruch poziomy (nie mylić z korytarzami pionowymi!). Język jest w gruncie rzeczy dość przewidywalny. Stworzył sobie całe systemy metafor, zwłaszcza dotyczących systemów abstrakcyjnych. Na przykład „życie to droga” – mówimy o drodze życia, życiowych zakrętach, drodze pod górkę. Inny system metafor odnosi się do przeciwstawienia „góra – dół”, gdzie dobro jest zawsze na górze. Mamy więc wzloty i upadki, dołki i górki, podnosimy kogoś na duchu lub dołujemy. Zjawiska abstrakcyjne, uczucia, myśli, stany mentalne opisujemy tak jak konkretne czynności fizyczne. Na przykład czasownik „rozpaczać” pierwotnie dotyczył kawałka drewna, które się wypaczyło. Zauważono, że z człowiekiem, który bardzo cierpi, dzieje się coś takiego jak z drewnem, które się rozłazi, rozkleja (o człowieku też zresztą mówimy, że się rozkleił). A więc stan psychiczny porównano do czegoś fizycznego. Musimy stosować takie porównania, bo inaczej nie bylibyśmy w stanie zrozumieć zjawisk abstrakcyjnych.
Możemy także wejść w czyjeś buty.
To stosunkowo nowy frazeologizm, zapożyczyliśmy go z angielskiego. W naszym języku pojawił się niecałe 20 lat temu. Okazał się przydatny. Cóż z tego, skoro z użycia wychodzi inny zwrot związany z obuwiem – „szyć komuś buty”, znaczący „intrygować przeciwko komuś”. Nawiązuje do dawnego znaczenia czasownika szyć, czyli robić intrygi, które pozostało jeszcze w zwrocie „grubymi nićmi szyte”.