Politycy PO podważają wiarygodność Mariusza Kamińskiego, byłego szefa CBA. Twierdzą, że skłamał na temat stoczni.

We wtorek na antenie TVN 24 Kamiński oświadczył, że „nikt nigdy nie zwrócił się do CBA o kontrolowanie procesu prywatyzacji stoczni Gdynia i Szczecin”. Tłumaczył, że dostał listę kilkuset prywatyzacji, ale nie miał tylu ludzi, żeby się nimi wszystkimi zająć.

Według ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego dowodami na kłamstwa Kamińskiego są ujawniona korespondencja między Kancelarią Premiera a CBA oraz dokumenty ujawnione przez Ministerstwo Skarbu. – W grudniu zeszłego roku minister Jacek Cichocki (sekretarz Kolegium ds. Służ Specjalnych w Kancelarii Premiera – red.) wysłał pismo do CBA, prosząc o objęcie nadzorem toczących się prywatyzacji – mówił Kwiatkowski. – To stawia duży znak zapytania nad słowami wypowiadanymi przez byłego szefa CBA. – Cichocki w piśmie do Kamińskiego prosił o objęcie ochroną 230 najważniejszych procesów prywatyzacji i zamówień publicznych, ale nie padło tam słowo „stocznia” – przekonują politycy PiS, którzy bronią Kamińskiego. Według prezesa tej partii Jarosława Kaczyńskiego prezentowane dokumenty mogą być antydatowane. – Pusty śmiech mnie ogarnia – tak na te słowa zareagował minister skarbu Aleksander Grad. – Te dokumenty są zarejestrowane, a ich kopie są dostępne w Kancelarii Premiera i w CBA.

Tymczasem PO zmienia zdanie w sprawie ewentualnej konfrontacji byłego szefa CBA i premiera przed komisją śledczą ds. afery hazardowej. Jeszcze w czwartek typowany na szefa tej komisji Mirosław Sekuła (PO) mówił, że nie wchodzi ona w grę. W piątek szef Klubu Platformy Grzegorz Schetyna tłumaczył, że Sekuła został źle zrozumiany, a konfrontacja może mieć miejsce, ale pod koniec prac komisji, po wyjaśnieniu wszystkich innych wątków afery.