– Do milicji wstąpiłem jako młody chłopak, byłem kapralem, komendantem posterunku, wreszcie generałem. Nie mogę się pogodzić z takim traktowaniem – mówi „Rz” były oficer, kiedyś wysoko w hierarchii MO. Ustawa dezubekizacyjna zabrała mu połowę emerytury, odwołał się więc do sądu.
Takich jak on są tysiące. Byli oficerowie służb PRL nie godzą się z tym, że od stycznia ustawa dezubekizacyjna odebrała im emerytalne przywileje. Nie przyjmują też do wiadomości wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że państwo miało do tego prawo. Masowo idą do sądu. – Do tej pory funkcjonariusze, którym obcięto emerytury, złożyli około 15 tysięcy odwołań od niekorzystnych dla siebie decyzji – mówi „Rz” Zdzisław Czarnecki, prezes Stowarzyszenia Emerytów i Rencistów Policyjnych.
Odwołania trafiają do Zakładu Emerytalno-Rentowego MSWiA. Ten wydaje opinię do każdej ze spraw i dokumenty przesyła do sądu. Przesłał ich już 3,5 tysiąca. – Nie było przypadku, by w którejś z tych spraw zakład wycofał się z decyzji o obniżce emerytury – zaznacza Małgorzata Woźniak z MSWiA.
Pierwsze skargi dotarły do sądu w Warszawie jesienią 2009 r. Lawina ruszyła w lutym, gdy Trybunał orzekł, że likwidacja przywilejów za służbę w tajnej policji jest zgodna z konstytucją. TK uznał, że średnia emerytura oficerów służb PRL (2559 zł) jest wyższa niż zwykłych emerytów, więc mają „godne zabezpieczenie”.
Ci są jednak innego zdania. Jakich argumentów używają? – Podkreślają głównie to, że prawo nie działa wstecz – informuje sędzia Wojciech Małek, rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie, do którego trafiają odwołania.