„Proszę o przyjęcie przeprosin, które składam na Pańskie ręce w imieniu prokuratury” – takie pismo podpisane przez prokuratora generalnego na początku lipca otrzymał Marcin W. (dane do wiadomości redakcji), bohater publikacji „Rz” z października zeszłego roku.
Mężczyzna był oskarżony o rzekome „świadome złożenie oświadczenia niezgodnego z prawdą” w sprawie budowy domu na odziedziczonej działce. Akt oskarżenia skierowała przeciwko niemu w 2008 r. miejscowa prokuratura, twierdząc, że z premedytacją zataił informację o pozostałych spadkobiercach nieruchomości. Sąd w październiku 2008 r. sprawę umorzył, uznając, że Marcin W., choć złamał przepisy, nie zrobił tego świadomie, a urzędnicy nie poinformowali go o obowiązku ustalenia i wykazania personaliów wszystkich spadkobierców.
Jak ujawniła „Rz”, mężczyzna po umorzeniu sprawy przez sąd, w lutym ubiegłego roku zwrócił się do ówczesnego prokuratora generalnego Andrzeja Czumy o wniesienie skargi kasacyjnej, by w aktach nie pozostał ślad, że kiedykolwiek toczyło się przeciw niemu jakieś postępowanie.
Mimo korzystnego dla niego postanowienia sądu Prokuratura Krajowa wydała decyzję odmowną. A jej autor, prokurator Wojciech Groszyk, dyrektor Biura Postępowania Sądowego Prokuratury Krajowej, stwierdził w uzasadnieniu, że petent złamał siódme przykazanie. „(…) nawet bez odwoływania się do norm prawa stanowionego uznać należy, że pana postępowanie naruszyło także normy uniwersalne. Przecież budowa domu na nieruchomości stanowiącej także własność innych osób bez ich zgody jest niczym innym niż naruszeniem siódmego przykazania Dekalogu” – napisał Groszyk.
Po ujawnieniu sprawy przez „Rz” Prokuratura Krajowa uznała działania Groszyka za sprzeczne z przepisami i ukarała go ustnym upomnieniem. A Marcin W. dostał pisemne „wyrazy ubolewania”.