Czy murzyn to słowo obraźliwe?

W zalewie roszczeń ze strony kandydatów na ofiary prześladowań politycznych czy religijnych może umknąć nam chwila, gdy ktoś naprawdę zacznie używać mowy nienawiści

Publikacja: 21.07.2012 00:01

Tekst z archiwum tygodnika Plus Minus

Czy „Murzyn” to słowo obraźliwe? To zależy dla kogo. W wywiadzie radiowym poseł PO Jarosław Gowin nazwał swoje ugrupowanie „nadzieją białych ludzi”. W proteście fundacja Afryka Inaczej zaapelowała do posła „o używanie języka, który nie będzie sprawiał, że osoby o czarnym i innym niż biały kolorze skóry nie zostaną wykluczone z funkcjonowania obok słowa nadzieja. Polska jest różnorodna i nie zamieszkują jej wyłącznie »biali ludzie«” – napisał w liście otwartym założyciel fundacji Mamadou Diouf, Senegalczyk od 20 lat mieszkający w Polsce.

– To była wypowiedź o charakterze żartobliwym, autoironicznym – mówi mi poseł Gowin. – Zaraz zresztą dodałem, że jesteśmy raczej „nadzieją białych kołnierzyków”. Doszukiwanie się w tym podtekstów rasistowskich jest albo wyrazem niezrozumienia tonu, którego użyłem, albo uleganiem jakiejś skrajnej wersji poprawności politycznej.

– Ja oczywiście nie twierdzę, że poseł Gowin jest faszystą – tłumaczy Mamadou Diouf. – Chcę zwrócić uwagę na to, że odniesienia do Afrykanów w języku polskim funkcjonują w negatywnym kontekście. Co gorsza, najwyraźniej nie zwracają na to uwagi nawet takie osoby jak pan Gowin, który publicznie przyznaje się do chrześcijańskiej moralności. Od kogoś, kto tyle pisał o osobie i nauczaniu Jana Pawła II, należy wymagać więcej szacunku dla innych ludzi.

– Może to był żart albo niewinne skojarzenie? – pytam.

– Możliwe, każdy może palnąć głupstwo, czy np. rzucić publicznie przekleństwo, ale należy wtedy przeprosić – mówi Mamadou Diouf.

– Mogę wyjaśnić, o co mi chodziło, ale nikogo nie będę przepraszać, bo nie ma za co – replikuje poseł Gowin

Czy szef fundacji Afryka Inaczej jest przewrażliwiony, czy też może rzeczywiście powinniśmy zwracać uwagę na stosowanie słowa „Murzyn”? – To określenie ma oczywiste negatywne, pogardliwe znaczenie – mówi Mamadou Diouf. – „Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść”, „robić za Murzyna”, „sto lat za Murzynami” – to wszystko zwroty pokazujące Afrykańczyków w roli podrzędnej. „Murzyn” znaczy po prostu – niewolnik, brudas. I my się temu przeciwstawiamy. Ja oczywiście nie twierdzę, że przeciętny człowiek, który używa tego słowa, czy dziecko, które mówi wiersz o Murzynku Bambo, jest rasistą. Ale ten wiersz jest archaiczny. Niektórzy dorośli tkwią potem w tej bambomentalności. W latach 90. próbowano wprowadzić sztuczne określenie „czarnoskóry”, czy to dlatego, że język polski nie jest zdolny określić mnie inaczej niż przez kolor skóry? Przecież nie ma w tym języku słowa „białoskóry”, „jasnoskóry” albo „żółtoskóry”.

– Czy określenie „czarny” będzie lepsze? – pytam.

– Jeśli mówimy o białych czy żółtych ludziach, to mówmy też o czarnych ludziach – mówi Mamadou Diouf. – A najlepiej na ludzi z Afryki mówmy „Afrykańczyk”.

Sprawa nie jest taka prosta. Jeśli zamiast słowa „Murzyn” przyjąć – jak chce Diouf – określenie „czarny”, otwiera się cała masa negatywnych skojarzeń: „czarny charakter”, „czarna środa”, „czarna dziura” itd. Jeśli ktoś w Polsce chce obrazić księdza, to mówi na niego „czarny”. W takim towarzystwie słowo „Murzyn” wcale nie wypada najgorzej. Z kolei jeśli nazywać wszystkich czarnych Afrykanami, to dojdziemy do absurdu, bo przecież istnieją również biali Afrykanie oraz afrykańscy Arabowie, nawiasem mówiąc, pogardliwie zwani po polsku „beżowymi”. A w Europie mieszkają czarni Europejczycy, czy oni również mają być Afrykanami?

Żyd zamiast Murzyna

Z pełnym szacunkiem dla fundacji Afryka Inaczej, ale zamierzam jednak bronić zdrowego rozsądku – mówi poseł Gowin. – Inaczej skończymy na cenzurowaniu Conrada. Jedno z amerykańskich wydawnictw publikuje „Przygody Huckleberry’ego Finna”, zmieniając używane przez Marka Twaina słowo „nigger” (czarnuch) na inne określenie. To jest przykład kulturowego barbarzyństwa. Słowo Murzyn funkcjonuje tradycyjnie od lat w języku polskim, jest to część dziedzictwa kulturowego tego języka i nie ma powodu dokonywać jego rewizji tylko dlatego, że ktoś zgłasza pretensje – dodaje.

Rzecz w tym, że różne popularne słowa należą do „polskiego dziedzictwa kulturowego”, np. „żydek” albo „parch” i jednak przestaliśmy ich używać. Pytam posła Gowina, dlaczego upiera się używać słowa „Murzyn”, skoro ludzie, których to słowo określa, czują się nim obrażeni. Czy z czystego szacunku dla nich nie warto zmienić zwyczaju językowego?

– Tu nie chodzi o szacunek ani godność drugiego człowieka, tylko o ten rodzaj poprawności politycznej, który w swojej istocie zaprzecza wolności i godności człowieka.

Diouf ma rację, kiedy mówi, że Polacy nie „przerobili” językowo swojego stosunku do czarnych: nie przerobiliśmy dlatego, że nie mieliśmy specjalnie okazji. W przeciwieństwie do Francuzów, Brytyjczyków czy Amerykanów historyczne relacje nie wiązały nas z narodami afrykańskimi. W krajach postkolonialnych walka o poprawność polityczną, albo – jak kto woli – szacunek językowy dla czarnych, ma długą i krętą tradycję, a rola polityczna osób o innej niż biała skórze jest znacznie większa niż w Polsce. Ich metody działania również nie były i nie są jednoznaczne. Np. znane były przykłady przywłaszczenia sobie przez czarnych obraźliwego określenia i w ten sposób próby oswojenia go. Tak działali np. afrykańscy twórcy nurtu „negritude” (murzyńskość?), którzy od lat 30. w Paryżu podkreślali wartość kultur afrykańskich, głosili autonomię czarnego człowieka i jego cywilizacji, sprzeciwiali się europocentrycznej wizji historii. Jednoznacznie obraźliwe francuskie słowo „negre” zostało „zaanektowane” przez artystów i polityków z tego nurtu, a jego wydźwięk wywrócony do góry nogami.

Podobnie zachowują się dziś czarni Amerykanie, którzy przywłaszczają sobie i używają między sobą słowa „nigger”, nadając mu pozytywne i afirmatywne znaczenie.

Tylko że polski „Murzyn” nie jest oczywiście ekwiwalentem angielskiego słowa „nigger” ani francuskiego „negre” (ich dzisiejszymi odpowiednikami byłoby słowo „czarnuch”). Polskim odpowiednikiem „nigger” w USA czy słowa „kaffir”, którym obraża się czarnych w RPA, byłoby raczej w naszych warunkach polityczno-kulturowych słowo „parch” użyte wobec Żyda.

Poseł Gowin przyznaje, że gdy polski Żyd prosi go, by mówił o nim „Polak pochodzenia żydowskiego”, albo by pisał o nim „żyd” małą literą dla zwrócenia uwagi nie na pochodzenie etniczne, ale na wyznanie, to prośbę spełnia. Właśnie dlatego, że jej niespełnienie jest w Polsce zupełnie inaczej naładowane politycznie niż zlekceważenie prośby Afrykanina.

Nie dajmy się oromić

Historia i polityka oczywiście kształtują język, a pewnie każda kultura ma określenie dla ludzi obcych – zwykle o pejoratywnym zabarwieniu, które wynika z własnego poczucia odrębności, niekiedy wyższości („goj” u żydów albo „gadźe” u Cyganów), czasem fascynacji czy dystansu („obroni”, „mzungu”, „toubab” – afrykańskie określenia białych). Francuski pełen jest negatywnych skojarzeń z Anglikami i odwrotnie (jedno z określeń prezerwatywy po francusku to „capote anglaise”, po angielsku – „French letter”).

U nas „ruski miesiąc” nie oznacza wcale miesiąca na Rusi, a „ruski czołg” bywa określeniem braku delikatności i klasy. Zresztą w ostatnich tygodniach słowo „Ruskie”, czasem pisane małą literą, staje się jedynie słusznym określeniem Rosjan. I czym bardziej bezradni jesteśmy wobec MAK, tym bardziej „ruskimi” stają się Rosjanie. To przykład zaprzęgnięcia zwykłego obraźliwego określenia do debaty, w której pogardliwe traktowanie innych staje się zadaniem patriotycznym.

Ciekawym przypadkiem jest też nasz językowy stosunek do Cyganów, zwanych w ramach politycznej poprawności Romami. Jacek Milewski, współzałożyciel i były dyrektor szkoły dla Cyganów w Suwałkach, autor znakomitej książki na temat polskich Cyganów pt. „Dym się rozwiewa”, mówi mi, że jeszcze 20 lat temu żaden Cygan w Polsce nie znał słowa Rom. Zwykli Cyganie, również ci wykształceni, mówią o sobie Cyganie, a nie Romowie. – Dla nich to jest naturalne określenie. Romami zaś lubią nazywać się działacze organizacji społecznych – mówi Milewski, przyznając, że gdy ktoś prosi go, by mówić o nim Rom, to spełnia prośbę.

– Cyganie doskonale rozumieją, że zmiana stosunku do ludzi nie zachodzi przez zmianę używanego języka – mówi Jacek Milewski. – Zresztą, rezygnując z używania słowa „Cygan”, rezygnowalibyśmy z szeregu pozytywnych skojarzeń: „cygańska miłość” albo „cyganeria”, czy fraz językowych życzliwych Cyganom, np. „my, Cyganie, co pędzimy z wiatrem”.

Dodajmy, że tytuły „Dziś prawdziwych Romów już nie ma”, „Ukradła Romka kurę” chyba jednak nie brzmią najlepiej. Natomiast polityczna poprawność nie chroni przed stereotypem. Kiedy policja językowa wymusi rezygnację z „ocyganienia”, to zawsze będzie można użyć (jak mówi Jacek Milewski – już się używa!) słowa „oromować” albo „oromić”.

Gdzie przebiega granica między usprawiedliwionym protestem wobec obraźliwych określeń a obrażaniem zdrowego rozsądku? Żyjemy w czasach, gdy narzekanie na dyskryminację, ustawianie się w roli ofiary jest coraz częstszą metodą uprawiania polityki, zwłaszcza jeśli brakuje argumentów w dyskusji. Niebezpieczeństwo polega na tym, że w zalewie roszczeń ze strony kandydatów na ofiary prześladowań politycznych, religijnych czy społecznych w Polsce umknie nam chwila, gdy ktoś naprawdę zacznie używać mowy nienawiści i dyskryminować innych.

Językowego zwyczaju nie da się zadekretować, zresztą Mamadou Diouf chyba to rozumie. – Doskonale zdaję sobie sprawę, że moich protestów nie zaakceptuje od razu większość – mówi. – Ale będę zwracał ludziom uwagę, bo wiem, że tylko sami Polacy mogą skreślić słowo „Murzyn” ze swojego słownika. Nie mówię o żadnej poprawności, ale o moralności i dobrym wychowaniu.

Wątpliwe, by słowo „Murzyn” znikło z polszczyzny , bo większość Polaków po prostu nie rozumie, dlaczego miałaby mówić inaczej. Jednak w sytuacjach wątpliwych być może warto zastosować zasadę, którą uznaje Jarosław Gowin wobec Żydów czy Jacek Milewski wobec Cyganów. Po co komuś sprawiać przykrość, skoro jej niesprawienie tak niewiele kosztuje.

Styczeń 2011

Tekst z archiwum tygodnika Plus Minus

Czy „Murzyn” to słowo obraźliwe? To zależy dla kogo. W wywiadzie radiowym poseł PO Jarosław Gowin nazwał swoje ugrupowanie „nadzieją białych ludzi”. W proteście fundacja Afryka Inaczej zaapelowała do posła „o używanie języka, który nie będzie sprawiał, że osoby o czarnym i innym niż biały kolorze skóry nie zostaną wykluczone z funkcjonowania obok słowa nadzieja. Polska jest różnorodna i nie zamieszkują jej wyłącznie »biali ludzie«” – napisał w liście otwartym założyciel fundacji Mamadou Diouf, Senegalczyk od 20 lat mieszkający w Polsce.

Pozostało 94% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej