"Rz": Przed świętami jest większe zapotrzebowanie na pracowników tymczasowych. Coraz częściej zatrudniamy Świętego Mikołaja, który przychodzi w wigilijny wieczór wręczać dzieciom prezenty. Po co opowiadać najmłodszym takie bajki?
Małgorzata Ohme:
Bo Mikołaj jest dobrym, kochanym dorosłym. To część tradycji, która jest nieodłącznym elementem świąt Bożego Narodzenia. Obecność Mikołaja pomaga też rodzicom budować magię świąt, a prezenty znalezione pod choinką mają większe, niemalże magiczne znaczenie. Są od kogoś wyjątkowego, kogoś spoza rodziny.
Czy jednak dziecko w momencie, w którym się dowie, że Święty Mikołaj nie istnieje, nie będzie czuło się oszukane?
Rodzice myślą o tym rozczarowaniu w zbyt dorosły sposób. Na pewnym etapie rozwoju dziecka granica między realizmem a wyobraźnią jest bardzo subtelna. Dlatego pięcioletnia dziewczynka, która przyjdzie do rodziców i zapyta: „Jak to możliwe, że Święty Mikołaj w ciągu jednego wieczoru odwiedza wszystkie dzieci", dostanie odpowiedź: „bo ma rakietę", i przyjmie to za pewnik. Z siedmiolatkiem będzie trudniej.