Halicki komentował w TOK FM przebieg trwającej drugi dzień konferencji naukowców ws. katastrofy smoleńskiej, podczas której m.in. prof. Chris Cieszewski postawił tezę, że brzoza, w którą miał wg komisji Millera uderzyć Tupolew została ścięta kilka dni przedtem.
- Wiele osób, nie wnikając w treść konferencji, myśli, że tam naprawdę odbywa się jakaś konferencja naukowa. To smutne, tragiczne. Szkoda, że tyle lat te mikrofony są, bez żadnego ograniczenia, wykorzystywane w cyniczny sposób - powiedział Halicki, tłumacząc, że organizatorzy konferencji nie różnicują między poważnymi naukowcami, "którzy chcą zadać ważne pytania" a tymi, którzy "chcą udowodnić, że ziemia jest płaska".
- To, co dziś się dzieje - swoisty taniec na grobach i cyniczne uprawianie polityki - powinno mieć swój kres. Antoni Macierewicz wodzi za nos PiS, to widać - powiedział polityk.
Zapytany, czy kolejne wystąpienia naukowców oraz zespołu Macierewicza to prezent dla PO, poseł odpowiedział:
- Patrzę na to zupełnie inaczej, przez pryzmat własnego doświadczenia. Razem z dzisiejszą przeciwną stroną polityczną pochowaliśmy przyjaciół, ciągle mam w pamięci wspólne pogrzeby i pożegnania. I na tę wspólną pamięć powinniśmy jednak zwrócić uwagę.