Chociaż od 13 lat dostęp do informacji publicznych jest otwarty, w praktyce zdobycie wiedzy bywa trudne.
– Instytucje publiczne stosują wybiegi, by się wykręcić od udzielania informacji. Zwłaszcza od kiedy obywatele częściej zaczęli pytać, korzystając z możliwości, jakie daje ustawa o dostępie do informacji publicznej – mówi Szymon Osowski z Sieci Obywatelskiej Watchdog.
Ostatni przykład: Watchdog zwrócił się do Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury o listę wykładowców prowadzących w niej szkolenia i o skany zawartych z nimi umów z ostatnich pięciu lat (2010–2014). Wcześniej organizacja zapytała sądy w kraju o to, ilu sędziów ma zgodę na dodatkową pracę.
Po co ta wiedza? – Ciekawi nas, ilu sędziów dodatkowo szkoli, w jakim miejscu i wymiarze godzin. Zwłaszcza w kontekście tego, że na rozprawy długo się czeka – wyjaśnia Szymon Osowski.
Odpowiedź była zaskakująca. Oto krakowska szkoła kazała sobie za informacje zapłacić. Ile? Dokładnie 11 tys. 578 zł. I precyzyjnie wskazała, skąd ta kwota. I tak pracę przy przygotowaniu danych miałoby wykonywać siedem osób przez 65 godzin po 25 zł każda. Razem daje to 11 tys. 375 zł. Zużyją przy tym 18,3 paczki papieru za 203 zł. Szkoła podała, na jakie konto Watchdog ma wnieść opłatę.