Do tragicznego wypadku doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek. Młody mężczyzna wraz z dwoma kolegami przyjechał do Skierniewic z Warszawy. Na wagonach ustawionych na bocznicy mieli malować graffiti.
- Warszawiacy podjechali w pobliże parku miejskiego samochodem. Kierowca został, by zaparkować tam samochód. natomiast 23-latek oraz o pięć lat starszy jego znajomy poszli parkiem w kierunku bocznicy – opowiada Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.
W skierniewickim parku było ciemno. Mężczyźni oświetlali sobie drogę telefonem komórkowy. Starszy z nich szedł przodem. W pewnej chwili zauważył niezabezpieczony otwór w ziemi. – Krzyknął do kolegi, by uważał, ale było za późno. 23-latek wpadł do głębokiej studni z wodą – mówi prok. Kopania.
Kolega ofiary wezwał służby ratunkowe oraz znajomego, który parkował samochód. Gdy on pojawił się na miejscu próbował ratować 23-latka. - Wskoczył do studni i podjął próbę reanimacji, ale niestety młodego mężczyzny nie udało się uratować – opowiada prok. Kopania.
Lekarz, który przyjechał na miejsce potwierdził zgon. Powiedział, że przyczyną śmierci były najprawdopodobniej rozległe obrażenia głowy. Śledczy już zlecili sekcję zwłok, która ma ustalić szczegóły i przyczyny śmierci warszawiaka.