Jeśli sondaże przed wyborami parlamentarnymi będą złe, to wymienię was na młodszych – straszył ostatnio swoich posłów prezes PiS Jarosław Kaczyński. Sytuacja miała miejsce podczas słynnego, opisywanego już przez „Rzeczpospolitą", mobilizacyjnego posiedzenia klubu parlamentarnego.
Jak ujawniliśmy, lider PiS w ten sposób motywował polityków swojego ugrupowania do ciężkiej pracy w kampanii przed wyborami samorządowymi. Kaczyński ma bowiem świadomość, że listy do sejmików nie są najmocniejsze. Jeśli jego partia znów poniesie porażkę w skali kraju, to nie będzie mogła jej przykryć np. sukcesami w dużych miastach.
Kaczyński zna też przyczyny tego stanu rzeczy. W partii, w której zablokowane są drogi wewnętrznego awansu, a lokalny poseł zrobi wszystko, by nie wyrósł mu zbyt silny konkurent, trudno o poprawienie jakości kandydatów czy otwarcie na nowe środowiska, które przyciągną głosy.
Ten zamknięty obieg sprawia, że partia musiałaby dokonać gruntownej przebudowy struktur, co na rok przed wyborami jest mało prawdopodobne. Jak zatem miałyby się poprawić sondaże, by ocalić skóry posłów PiS?
Pod medialnym ostrzałem
Nie da się tego zrobić bez zmiany wizerunku formacji, korzystając jedynie z potknięć rywali. Dobitnie pokazują to badania z ostatnich miesięcy. Z perspektywy czasu okazuje się bowiem, że ostatnie wahania nastrojów nie zmieniły sytuacji, a zwyżki i spadki okazały się nie mieć trwałych podstaw.