Zdarzenia, jakie zaprowadziły Waldemara i Grażynę K. przed sąd, dotyczą majowych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Ale na podobne kłopoty mogą się narazić też głosujący w innych wyborach.
– Karta do głosowania reprezentuje nasze przekonania, dlatego oprócz prawa do głosowania posiadamy prawo do wyrażenia swojego sprzeciwu – tak zabranie i zniszczenie kart do głosowania tłumaczy Waldemar K.
Do lokalu wyborczego udał się on z żoną, podpisem potwierdzili tożsamość i otrzymali karty do głosowania. Potem zachowali się niestandardowo.
– W ramach protestu wyszliśmy z komisji wyborczej, nie wrzucając kart do urny – relacjonuje Waldemar K. Dlaczego? – Nie zgadzamy się z obowiązującym systemem wyborów w kraju, w którym dobór ludzi władzy nie zależy od nas. Chcemy głosować na konkretnego kandydata, a nie na listę partyjną – wyjaśnia.
Osobliwy protest nie znalazł uznania w oczach komisji wyborczej. Zawiadomiła prokuraturę, a ta oskarżyła K. o przestępstwo wyborcze, stawiając zarzut z art. 248 kodeksu karnego. Mówi on, że temu, kto „niszczy, uszkadza, ukrywa, przerabia lub podrabia protokoły lub inne dokumenty wyborcze albo referendalne", grozi do trzech lat więzienia.