Szef polskiego MSZ podkreślił, że deklaracje Putina, takie jak ta o rozmieszczeniu rakiet Iskander i przegrupowaniu wojsk rosyjskich ku granicom Polski, mają stwarzać pozory zagrożenia w Europie i maja być odpowiedzią na chęć pozyskania przez Polskę Tomahawków.

Władimir Putin zapowiedział wczoraj zakrojone na dużą skalę przegrupowanie wojsk na kierunkach Zachodnim, Północnym i Południowym, przebazowanie lotnictwa myśliwskiego i bombowego do obwodu kaliningradzkiego oraz wzmocnienie systemami rakietowymi Iskander grupy wojsk nad Morzem Bałtyckim.

Według Schetyny takie działania Moskwy, zwłaszcza przed czwartkowym szczytem Rady Europejskiej, mają pokazać, że sytuacja w Europie jest daleka od stabilnej. Szef MSZ przyznał, że informacja o Iskanderach nie została jeszcze potwierdzona i jako taka jest jedynie informacją medialną.

- To element rosyjskiej propagandy, polityki historycznej - stwierdził Schetyna i uznał, że jest to wyraz tęsknoty Rosji za czasami, gdy była ona mocarstwem i "wpływała na losy świata". Dodał, że w taką retorykę Moskwy wpisują się także ostatnie oskarżenia, jakoby to również w Polsce szkoleni byli bojownicy ukraińskiego Majdanu.

Grzegorz Schetyna zapowiedział, że nie będzie oficjalnej reakcji na słowa Putina. Wyjaśnił, że ciągłe wzywanie rosyjskiego ambasadora i wręczanie mu not protestacyjnych jest pozbawione sensu, jeśli polityka ma być skuteczna. - Trudno ciągle polemizować z kłamstwem - stwierdził Schetyna.