W Platformie ruszyło poszukiwanie odpowiedzialnych za porażkę wyborczą Bronisława Komorowskiego. Prezydent, który wedle przekonania sporej części liderów PO miał wygrać wybory już w pierwszej turze, nieoczekiwanie przegrał w niej z kandydatem PiS Andrzejem Dudą.
W trzech ośrodkach odpowiedzialnych za kampanię – sztabie wyborczym, Pałacu Prezydenckim oraz szefostwie PO – trwa teraz poszukiwanie winnych tej katastrofy.
Wśród najbliższych współpracowników Komorowskiego panuje przekonanie, że prezydent płaci za nie swoje winy. – Ludzie dali czerwoną kartkę Platformie. Gdyby premierem był nadal Tusk, wynik Komorowskiego byłby jeszcze gorszy – uważa jeden z bliskich współpracowników głowy państwa. – Prezydent zrozumiał, że zapłacił za to, że gładko podpisywał rządowe ustawy, które wyborcy dobrze zapamiętali, choćby dotyczące cięć w OFE oraz podniesienia wieku emerytalnego.
Dlatego też – jak się dowiedzieliśmy – jednym z pomysłów na kampanię Komorowskiego przed drugą turą będzie wystąpienie z pomysłami, które stoją w sprzeczności z politycznymi planami rządu. Z wypowiedzi Komorowskiego podczas wieczoru wyborczego wynika, że ma się to stać już w poniedziałek.
W Platformie chętnych do uderzenia się w piersi nie ma – i to mimo że partia wyjątkowo marnie angażowała się w kampanię Komorowskiego. W PO słychać za to ostrą krytykę kampanii tworzonej przez sztab wyborczy oraz współpracowników prezydenta.
Nasi rozmówcy z władz partii za nieskuteczny uważają podział na Polskę racjonalną oraz Polskę radykalną, który miał przedstawiać Komorowskiego jako kandydata obliczalnego w opozycji do ekstremisty, jakim próbowano zrobić Dudę.
Sztabowiec prezydenta broni się: – Komorowski nie wypełnił treścią tego podziału, i to był realny problem. Mówił tylko o radykalnych pomysłach Dudy w sprawie in vitro, a to za mało.
W sztabie słychać zarówno wypowiedzi krytykujące Platformę za bierność w kampanii, jak i Komorowskiego za to, że nie stosował się do rad sztabowców. – On prowadził kampanię informującą, że kandyduje. Nie było w tym żadnych emocji – mówi jeden ze sztabowców. I obwinia otoczenie Komorowskiego, składające się z dawnych polityków Unii Wolności: – Ludzie z UW nigdy nie wygrali wyborów. Pytanie, czy ta partia nadal będzie nadawać ton kampanii – dodaje z przekąsem.