Listy wyborcze PiS zostały już zatwierdzone przez komitet polityczny. Podjął on również uchwałę, że samodzielnych zmian może dokonywać prezes Jarosław Kaczyński. Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita" kilkukrotnie skorzystał on już z tego uprawnienia.

Z jednej z list na Podkarpaciu wykreślono Kazimierza Ziobrę. Polityk Solidarnej Polski miał narazić się liderowi sojuszniczej partii PiS Zbigniewowi Ziobrze. - Był podejrzany o nielojalność. Jeśli większość będzie krucha, to cała Solidarna Polska odpowiadałaby za jego bunt podczas jakiegoś ważnego głosowania - tłumaczą ten ruch ziobryści.

Ziobro miał relacjonować Kaczyńskiemu, że usunięty poseł groził, że jak dostanie się do Sejmu, to nie zamierza dotrzymywać dyscypliny. - W spotkaniu, które opisywał Ziobro uczestniczył również poseł PiS. Twierdził, że Kazimierz Ziobro krytykował Zbigniewa, ale nie atakował partii Kaczyńskiego - twierdzi osoba, która zna kulisy sprawy. Mimo to na liście znalazła się inna osoba, wskazany przez Solidarną Polskę samorządowiec.

Pozycję stracił też były kandydat na prezydenta Warszawy Jacek Sasin. Startuje on w okręgu podwarszawskim. Komitet zatwierdził dla niego drugie miejsce za Mariuszem Błaszczakiem. Po roszadach Sasin jest jednak trójką, a miejsce za Błaszczakiem zajął były poseł PO Andrzej Smirnow. Z trójki na czwórkę musiała zaś ustąpić związana z "Gazetą Polską" Anita Czerwińska.

Od razu wywołało to w PiS w spekulacje, że o przesunięcie rywala zabiegał Błaszczak. Nasz rozmówca z władz partii przekonuje jednak, że Smirnow przypomniał, że Kaczyński obiecywał mu dwójkę i prezes polecił naprawienie przeoczenia. Potwierdza to też nasze źródła w Polsce Razem, z którym Smirnow jest związany.