Do wyborów parlamentarnych zostało dwa i pół tygodnia. Prawo i Sprawiedliwość zdominowało polityczną konkurencję, ale prawdopodobnie nie na tyle, by móc samodzielnie rządzić. A dla Jarosława Kaczyńskiego liczy się tylko to. W przeszłości koalicyjne układy z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin nie skończyły się dla PiS dobrze. I po dwóch latach musiało oddać ster władzy.
Prezes Kaczyński jest w stanie poświęcić wiele, żeby jego partia zdobyła władzę i większość absolutną w Sejmie. Poświęcił własne premierostwo. Przynajmniej na jakiś czas. Jeszcze kilka miesięcy temu to on był kandydatem PiS na premiera. Potwierdzali to w wywiadach prominentni politycy PiS jego formacji. Choćby Joachim Brudziński czy nawet obecna kandydatka na premiera Beata Szydło. Okazało się, że zwycięstwo Andrzeja Dudy – wcześniej polityka z trzeciego szeregu – dało PiS nową energię przed wyborami parlamentarnymi. To dlatego Jarosław Kaczyński postanowił pójść podobnym tropem i postawił na osobę niezgraną medialnie, niewzbudzającą negatywnych emocji ani też nienależącą do partyjnych jastrzębi.