Czwartkowy zamach terrorystyczny w Bejrucie, który poprzedził atak na Paryż, wstrzymał wylot przedstawicieli polskiego Urzędu ds. Cudzoziemców do obozu uchodźców w Libanie, z którego do Polski w przyszłym roku miało trafić 900 przesiedlonych azylantów. W zamachu na targu w Bejrucie zginęło ponad 40 osób, ponad 250 jest rannych. Za atak odpowiada Państwo Islamskie.
Po zdarzeniach w Bejrucie i Paryżu oraz w obliczu zapowiadanych kolejnych ataków terrorystycznych nie wiadomo, kiedy urzędnicy, którzy odpowiadają za przesiedlenia i relokację uchodźców z Syrii i Erytrei do Polski, polecą do stolicy Libanu. Czasu zostało niewiele. – Spotkanie miało poprzedzić misję przesiedleńczą, do której się przygotowujemy – przyznaje Ewa Piechota, rzeczniczka Urzędu ds. Cudzoziemców, i dodaje, że było ono istotne, bo Polska chce mieć decydujący wpływ na wybór osób, które zamieszkają w naszym kraju.
– Ostatnie tragiczne zdarzenia wywróciły do góry nogami także wszelkie ustalenia i terminy, do których Polska się zobowiązała – mówi jeden z urzędników zorientowany w sprawach uchodźców.
Polska nie jest jednak wyjątkiem. Niezwykle opornie idzie zapowiadane już latem tworzenie tzw. hotspotów (punktów wstępnej weryfikacji i informacji dla migrantów, a także selekcji kandydatów pod kątem najlepszego dopasowania do wskazanego kraju europejskiego) przy granicach z UE, do których dociera najwięcej uchodźców.
Na początku listopada uruchomiono tylko sondażowe trzy hotspoty, w każdym pracuje zaledwie po kilku pracowników – w Grecji (na wyspie Lesbos) oraz we Włoszech (na Lampedusie oraz Villa Sikania). Odpowiada za to Europejski Urząd Wsparcia w dziedzinie Azylu (EASO). Pracownicy mają wykrywać osoby z fałszywymi paszportami, jednak nie mają nawet uprawnień do pobierania odcisków palców (trafiają one do bazy EURODAC). Zadanie to mieli wykonywać pracownicy służb oddelegowani przez poszczególne kraje UE. Tak się jednak nie stało.
– Drugi problem jest taki, że to nie są takie hotspoty, o jakich mówiła Komisja Europejska, to po prostu punkty informacyjne, a nie o to chodziło. Grecja i Włochy ociągają się z tworzeniem punktów, twierdząc, że nie mają ludzi ani możliwości, a państwa europejskie nie wywiązały się z innej deklaracji: wytypowania 700 oficerów do pomocy organizacjom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo granic, weryfikację uchodźców, także pod kątem terrorystycznym – utyskuje jeden z urzędników. – Proces przesiedleń w ogóle jeszcze nie ruszył, bo także państwa Europy nie chcą teraz przyjmować przesiedlonych z obozów. Wszyscy deklarują, że zaczną dopiero w przyszłym roku. Wychodzi z tego błędne koło. Nic nie działa jak powinno.