W sierpniu i wrześniu w ukraińskiej stolicy mówiono, że właśnie z powodu tych postulatów posprzeczali się przywódcy Polski i Ukrainy. Poroszenko bowiem nie chciał podejmować rozmów o dopuszczeniu naszego kraju do negocjacji, z góry zakładając, że sprzeciwi się temu ich najważniejszy uczestnik – Rosja.
Podobnie z renegocjowaniem tzw. mińskich porozumień pokojowych. Andrzej Duda wskazywał, że nie doprowadziły one nawet do faktycznego zawieszenia broni, nie mówiąc o pokoju. Sytuacja zmieniła się jednak 1 września, gdy prezydent Putin wydał swoim wojskom i zależnym od nich separatystom rozkaz zaprzestania walk. – Uczynił to, rozpoczynając interwencję w Syrii i próbując przełamać zachodnią blokadę swego kraju. Nie miało to nic wspólnego z podpisanymi wcześniej porozumieniami. Ale zmieniło sytuację na froncie, odpadł też argument za ich renegocjowaniem. Zaczęto za to mówić o przedłużeniu ich działania poza 31 grudnia – mówi „Rz" jeden z ukraińskich dziennikarzy.
Teraz jednak polski przywódca wskazuje, że ponieważ porozumienia nie zostały wykonane, to nie ma żadnego powodu, by znosić sankcje nałożone na Rosję przez Unię Europejską.
Zmianę polityki Andrzeja Dudy z wyraźną ulgą przyjął ukraiński prezydent Petro Poroszenko. Ale zarówno ukraińscy analitycy, jak i część polityków (głównie wywodzących się z rewolucjonistów z Majdanu oraz spośród dowódców batalionów ochotniczych) sprzeciwiają się postawie swego prezydenta. – Znacznie gorzej będzie dla Ukrainy, gdy zmuszą nas do wykonania tych porozumień. Zamiast separatystów oddzielonych linią frontu będziemy mieli wewnątrz naszego państwa niekontrolowaną enklawę, obsadzoną zgrupowaniem wrogich wojsk, którą my będziemy musieli finansować – opisuje dziennikarz poglądy tej grupy ukraińskich polityków, którzy liczyli, że Andrzej Duda doprowadzi do zmian w mińskich umowach. W tej chwili w separatystycznej części Donbasu stacjonuje 4–8 tys. rosyjskich wojskowych, zajmujących głównie rozliczne stanowiska dowódcze i doradcze w miejscowych oddziałach.
W zamian polski przywódca zaoferował Kijowowi ściślejszą integrację regionalną, przede wszystkim współpracę wojskową z będącą częścią Unii Europejskiej Grupą Wyszehradzką (Polska, Czechy, Słowacja, Węgry). Petro Poroszenko dostał też zaproszenie na lipcowy szczyt NATO w Warszawie. „Dla Ukrainy musi się znaleźć miejsce przy tym stole" – zapewnił Duda.
Jednocześnie obaj przywódcy głośno upomnieli się o Krym, okupowany przez wojska rosyjskie. Anektowany półwysep pozostaje w cieniu wojny w Donbasie i Kijów się obawia, że mógłby w końcu się stać ceną za zawarcie pokoju z Rosją.