Andrzej M., były policjant i dyrektor w MSWiA, skazany w lutym na 4,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu za przyjęcie największych łapówek w historii III RP i przepadek „owoców przestępstwa", nie chce oddać majątku. Złożył w sądzie wniosek o umorzenie przepadku uzyskanych korzyści. Sąd się na to nie zgodził.
– Skazany twierdził, że egzekwowanie od niego tak wielkiej kwoty jest niemożliwe, ponieważ nie ma takich środków i nie ma możliwości ich zarobienia – mówi „Rzeczpospolitej" sędzia Katarzyna Kisiel, rzecznik ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Warszawie.
M. uzasadniał, że wychowuje wraz z żoną dzieci w wieku dwóch i czterech lat, ponosi koszty ich utrzymania i wychowania oraz leczenia, bo „pozostają pod stałą opieką lekarza laryngologa i okulisty". Przekonywał też, że ciąży na nim obowiązek alimentacyjny na rzecz dziecka z poprzedniego małżeństwa (1 tys. zł), którego z uwagi na trudną sytuację nie jest w stanie realizować. Skarżył się, że jest zmuszony do „zaciągania pożyczek i korzystania z pomocy najbliższej rodziny".
Sąd nie tylko odrzucił prośbę M. o umorzenie przepadku korzyści, ale i nie rozłoży mu spłat na raty, bo uznał, że skazany takiego wniosku nie składał.
Andrzej M. został skazany za przyjmowanie łapówek od przedstawicieli koncernów informatycznych – brał je w gotówce i formie rzeczowej (łącznie ok. 3 mln zł). Za nie zdobył m.in. sporej wielkości apartament i jego wyposażenie (meble, telewizory, sprzęt RTV i komputerowy). Kupił też samochód oraz motocykl.