Pracujesz w krajach UE i tam płacisz składki na przyszłą emeryturę? Zbieraj dowody, bo Zakład Ubezpieczeń Społecznych skontroluje, czy nie jesteś oszustem. A składki naliczy ci nawet 10 lat wstecz.
Stanisław W. z Krakowa był taksówkarzem. – W 2009 r. podjąłem pracę najemną na Litwie przy roznoszeniu ulotek – opowiada „Rzeczpospolitej". Dostał potwierdzenia zastosowania litewskiego ustawodawstwa w zakresie ubezpieczeń społecznych, ale w 2011 r. polski ZUS to zakwestionował, uznając, że była to praca fikcyjna obliczona na to, by uniknąć płacenia wysokich składek w Polsce. – I nakazał mi je zapłacić za te lata według stawek w Polsce. Suma jest ogromna – przyznaje W.
W okresie od stycznia 2015 r. do końca kwietnia 2017 r. oddziały ZUS w całej Polsce wydały 1267 decyzji o zastosowaniu polskiego ustawodawstwa bądź o podleganiu obowiązkowi ubezpieczeń w Polsce dla osób prowadzących działalność gospodarczą w Polsce, które podpisały umowy o pracę z pracodawcą z innego państwa członkowskiego. – Nie oznacza to jednak, że w każdym z tych przypadków mieliśmy do czynienia z fikcyjnym zatrudnieniem za granicą, może być to też praca o charakterze marginalnym – podkreśla Radosław Milczarski z biura prasowego ZUS.
Według Stowarzyszenia Pokrzywdzonych Przedsiębiorców RP problem dotyczy co najmniej kilkudziesięciu tysięcy przedsiębiorców, którzy po 2009 r. rozpoczęli dorywcze prace w krajach UE – fryzjerów, taksówkarzy, stolarzy, a nawet kobiet w agencjach towarzyskich. – Nieoficjalnie mówi się nawet o kilkuset tysiącach osób. Największy „dług" wobec ZUS opiewa na ponad 100 tys. zł – mówi Dariusz Ćwik ze stowarzyszenia. On sam w Polsce handluje częściami samochodowymi, by zmniejszyć składki, zaczął pracę przy rozdawaniu ulotek na Słowacji. – Pracowałem tam w weekendy. Dziś ZUS żąda rachunków za paliwo, prąd, paragonów za zakupy w sklepie – opowiada.
Wielu przedsiębiorców wygrywa z ZUS w sądach. Jednak ponownie sprawa naliczenia ich składek trafia do ZUS. – A ZUS wydaje takie same decyzje – mówi Ćwik.