To był fatalny splot zdarzeń. Migranci zjedli muchomora sromotnikowego, bo w ich kraju jest łudząco podobny do jadalnego muchomora królewskiego. Grzyby zebrali na własną odpowiedzialność, bez wiedzy personelu. Nie potwierdziły się zarzuty o braku wyżywienia w ośrodku – Prokuratura w Grodzisku Mazowieckiem pod koniec 2021 r. umorzyła śledztwo w sprawie śmierci afgańskich chłopców.
Dwunastosobowa rodzina przyleciała do Polski 22 sierpnia w ramach ewakuacji z Afganistanu. Mohammed (pracował dla brytyjskiego wojska), jego żona i pięciu synów, dwie siostry, dwóch braci i kuzyn zamieszkali w ośrodku dla cudzoziemców w Dębaku pod Warszawą. Zostali objęci obowiązkową kwarantanną.
25 sierpnia jeden z Afgańczyków zgłosił się do ambulatorium w ośrodku, skarżąc się na ból brzucha i wymioty. Nie powiedział, że jadł grzyby – leczono go objawowo. Kiedy nazajutrz kierowniczka ośrodka uzyskała informację, że wymiotuje on krwią, pogotowie zawiozło go do szpitala.
Po południu, 26 sierpnia, personel ośrodka rozpytał Afgańczyków i wtedy część z nich – m.in. ojciec i matka chłopców przyznali się, że jedli grzyby. Lekarka z ambulatorium od razu wezwała pogotowie – przewieziono ich do szpitala. Ojciec rodziny zapewniał, że ci którzy się zgłosili, to wszyscy, którzy spożywali grzyby i że innych osób nie było - wynika z ustaleń prokuratury.
Tymczasem kolejnego dnia (27 sierpnia) do Centrum Zdrowia Dziecka trafił pierwszy chłopiec, potem drugi. Wtedy jedna z Afganek wyznała, że także jadła grzyby. Lekarka z ośrodka w komputerze zaczęła wyszukiwać zdjęcia – kobieta wskazała na muchomora sromotnikowego.