To konsekwencja niezapłacenia grzywny w wysokości 3000 euro, jaką Jana Rokitę obciążono za lutową awanturę na pokładzie samolotu linii Lufthansa. Prokuratura wydała więc nakaz aresztowania w celu wykonania tej kary.
Grzywnę byłemu politykowi sąd wymierzył już w sierpniu. Od tamtej pory Rokita wielokrotnie zapowiadał w mediach, że nie zapłaci. – Gdy skończyły nam się środki prawne, postanowiliśmy wydać za nim list gończy. Procedury są takie same dla każdego, czy chodzi o polskiego polityka czy tureckiego imigranta – mówi „Rz” Ralph Richter, rzecznik prokuratury w Landshut.
Dodaje, że Rokicie wysłano rachunek i kilka upomnień. – Pan Rokita mógł się odwołać od sierpniowej decyzji. Nie uczynił tego. W myśl prawa oznacza to, że zaakceptował karę – stwierdza. – Na dodatek istnieje możliwość spłacenia jej na raty. Wystarczy złożyć odpowiedni wniosek.
Do awantury w samolocie doszło, gdy Rokita z żoną Nelli chcieli skorzystać ze schowków w klasie biznesowej, by włożyć tam płaszcze i kapelusze, mimo że mieli bilety w klasie ekonomicznej. Według relacji Rokitów stewardesa miała im tego odmówić i dopuściła się znieważenia byłego posła.
Wersja niemiecka brzmi: to Rokita awanturował się bez powodu i dopuścił się ataku na stewardesę. Dlatego na pokład wezwano policję. Gdy policjanci wyprowadzali siłą skutego Rokitę, ten wykrzykiwał „ratujcie mnie, biją mnie Niemcy!”.