Sędzia Igor Tuleya, który prowadził proces kardiochirurga Mirosława G., zapowiedział, że złoży do prokuratury dwa zawiadomienia: w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy CBA i prokuratorów oraz w sprawie składania fałszywych zeznań przez niektórych świadków. Przekroczeniem uprawnień miały być m.in. nocne przesłuchania podejrzanych i świadków rozpoczynające się nieraz o 22., a kończące nad ranem, wymuszanie zeznań, urządzenie pokoju przesłuchań na oddziale w szpitalu.
Prokuratura sprawy komentować nie chce. – Do tej pory nie wpłynęło do nas żadne zawiadomienie od sędziego Tulei – mówi „Rz" Mateusz Martyniuk, rzecznik prokuratora generalnego. – Jak tylko do tego dojdzie, to z pewnością je dokładnie przeanalizujemy i wyciągniemy wnioski – dodaje.
Wnioski już wyciągnęło za to CBA. – Zmieniliśmy sposób działania. Nie kręcimy filmów, nie robimy zdjęć, nie organizujemy konferencji prasowych i nie wyprowadzamy ludzi w błyskach fleszy. Wykonujemy wszystko zgodnie z prawem i starannie – zapewnia rzecznik CBA Jacek Dobrzyński.
Czy Biuro wyciągnęło jakieś konsekwencje wobec osób odpowiedzialnych za rzekome nieprawidłowości? – Wszystkie osoby, które kierowały i nadzorowały sprawę doktora G., odeszły już z Biura – mówi Dobrzyński. – W CBA w związku z tą sprawą nie prowadzono żadnego postępowania sprawdzającego – dodaje i podkreśla, że może się to zmienić, jeśli sprawa ostatecznie trafi do prokuratury.
Eksperci podkreślają różnicę w sposobie przesłuchiwania podejrzanych i świadków. – Prowadzący przesłuchanie musi stosować wszystkie obowiązujące nie tylko w naszym, ale i europejskim prawie standardy – mówi „Rz" prokurator Jacek Skała. – Oczywiście inne uprawnienia podczas przesłuchania ma świadek, a inne osoba, która ma status podejrzanej czy oskarżony. Świadek np. musi mówić prawdę. Jeśli kłamie, grozi mu więzienie – dodaje.