Marek D., szef firmy Larchmont Capital, trzy lata temu poszedł na współpracę z prokuraturą. Zamilkł, kiedy się okazało, że w sprawach, które ujawnił, i jemu postawiono zarzuty. Jak twierdzą jego byli współpracownicy, od prawie dwóch lat bezproduktywnie siedzi w areszcie. Ale Zbigniew Pustelnik, naczelnik katowickiego wydziału ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej, która prowadzi przeciwko D. śledztwo, zapewnia, że to jeszcze nie koniec. – Badamy jeszcze kilka wątków. Czekamy na pomoc prawną z zagranicy, od niej uzależniamy w dużej części nasze śledztwo – mówi Pustelnik.
Marek D., kiedy jeszcze mówił, wstrząsał polityczną sceną. Obciążył czołowych polityków SLD, głównie Wiesława Kaczmarka, ministra skarbu w rządzie Leszka Millera, który według niego miał dostać milion dolarów za prywatyzację w 1995 r. Cementowni Ożarów (pieniądze miały zostać przelane na konto Kaczmarka w Szwajcarii) i Browarów Tyskich, a od konsorcjum Rotcha i Łukoilu miał obiecane 7 mln dolarów za przejęcie Rafinerii Gdańskiej. Kaczmarek nazywał zeznania D. bzdurami. Dziś nie odbiera komórki.
Niebezpieczna wiedza D. miała pochodzić od Petera Vogla (jego prawdziwe nazwisko to Piotr Filipowski) z banku Coutts w Zurychu, skazanego w młodości za zabójstwo staruszki. W niejasnych okolicznościach ułaskawił go Aleksander Kwaśniewski, ale i tu nie doszukano się przestępstwa. Tajne konta w Szwajcarii mieli mieć ludzie Kwaśniewskiego: Marek Siwiec, Jacek Piechota, Marek Ungier. Do dzisiaj nie przedstawiono nikomu zarzutów w tej sprawie.
Co ze śledztwem w sprawie kont? – Czekamy na pomoc prawną, reszta to tajemnica postępowania – ucina pytania prok. Pustelnik.
Marek D. mówił również o sponsorowaniu przez zagranicznych biznesmenów prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego oraz o futrze dla jego żony i czeku na 50 tys. zł, jakie miał przekazać na Fundację Porozumienie bez Barier. Pół roku temu katowicka prokuratura umorzyła jednak sprawę futra i czeku, bo nie znaleziono dowodów.