To pierwszy taki wyrok, ale w warszawskich sądach pracy czeka na rozpatrzenie kilkanaście podobnych pozwów.
Pani Małgorzata do października 2006 roku była pracownikiem cywilnym w Wojskowych Służbach Informacyjnych. Zajmowała się ewidencją danych. Miała wszystkie wymagane certyfikaty i dopuszczenia związane z pracą z dokumentami niejawnymi.
Była też jedną z dwojga pracowników cywilnych WSI, którzy mieli dostęp do tzw. czynnej bazy danych, czyli wszystkich informacji, które na bieżąco otrzymywały służby. – Pracowałam w służbach ponad 20 lat. Myślę, że moi przełożeni mieli do mnie duże zaufanie – mówi „Rz” pani Małgorzata.Wszystko zmieniło się dwa lata temu, po rozwiązaniu WSI.
3 października 2006 roku pracownicy wojskowych służb jak zwykle przyszli do pracy. Nie zostali jednak wpuszczeni do siedziby WSI przy ul. Oczki w Warszawie.
Przed budynkiem zebrali się oficerowie i pracownicy służb. Stali kilka godzin, zanim wyszedł do nich oficer dyżurny i zaczął wyczytywać nazwiska przyjętych do pracy w nowych wojskowych służbach. Nazwiska pani Małgorzaty nie było na tej liście. Została pozbawiona pracy z dnia na dzień, bez żadnego uzasadnienia.