Pięć lat temu jeszcze na tydzień przed wyborami do Parlamentu Europejskiego 45 proc. badanych deklarowało w sondażach, że na pewno pójdą głosować. Okazało się jednak, że ostatecznie do urn poszło o połowę mniej wyborców. Czy rzeczywiście 7 czerwca ten niechlubny rekord może zostać pobity?
W sondażu, jaki instytut GfK Polonia zrobił ostatnio na zlecenie "Rz", wynika, że aż 60 proc. ankietowanych deklaruje swój udział w głosowaniu, z czego około 30 proc. mówi, że przy urnach stawi się na pewno.
– Z naszych badań wyłaniają się podobne wartości, choć wiadomo, że frekwencja będzie zdecydowanie niższa – mówi dr Jacek Kucharczyk, szef Instytutu Spraw Publicznych.
Podkreśla, że instytucje badające zachowania wyborcze już wiedzą, że deklaracje w tej sprawie mijają się z rzeczywistością. Jego zdaniem frekwencja wyniesie między 20 a 30 proc. Podobnego zdania są inni socjolodzy.
– Zdecydowanie łatwiej zadeklarować, że pójdzie się do wyborów, niż naprawdę to zrobić – tłumaczy dr Jarosław Flis, socjolog z UJ. Zastrzega, że większa absencja wyborców nie spowoduje dużych zmian w rozkładzie mandatów.