Afera z rzekomym fałszerstwem była wynikiem konfrontacji śledczych z Katowic przed sejmową komisją, która bada okoliczności śmierci Barbary Blidy.
Krzysztof Sierak twierdził, że gdy pracował w prokuraturze rejonowej, nie interesował się sprawą, której efektem było feralne zatrzymanie byłej minister SLD. Jego były podwładny Jacek Krawczyk utrzymywał, że Sierak czytał akta i podpisywał dokumenty.
Wszczęto śledztwo, by ustalić, czy Sierak złożył fałszywe zeznania przed komisją. W jego trakcie prokuratorzy pokazali Krawczykowi pismo o wszczęciu śledztwa w sprawie Blidy i mafii węglowej podpisane jego nazwiskiem.
[wyimek]Krawczyk rozpoczął praktykę adwokacką, równocześnie pobierając pensję prokuratora[/wyimek]
Krawczyk zeznał, że podpis na dokumencie nie jest jego podpisem. 12 maja „Gazeta Wyborcza” napisała, że prokurator sugerował, iż mogło dojść do fałszerstwa. Wczoraj „GW” podała, że do fałszerstwa jednak nie doszło, bo postanowienie zostało podpisane „w zastępstwie” przez prokuratora Jarosława Wilczyńskiego.