[b][link=http://www.rp.pl/temat/266075_Eurowybory_2009.html]Więcej o eurowyborach w naszym raporcie specjalnym[/link][/b]
W stolicy roi się od billboardów Michała Kamińskiego z PiS. Tymczasem Danutę Hübner, „jedynkę” na warszawskiej liście PO, można zobaczyć jedynie na plakatach, np. w metrze. Jej skromną kampanią zaskoczeni są nawet niektórzy politycy Platformy. [wyimek]Nie chcemy wydawać za dużo pieniędzy - [i]Radosław Ciszewski, rzecznik sztabu Danuty Hübner[/i][/wyimek]Z sondażu „Rz” wynika, że Hübner mandat ma w kieszeni. – Zrezygnowaliśmy z billboardów, bo nie chcemy wydawać zbyt dużo pieniędzy – tłumaczy jednak Radosław Ciszewski, rzecznik jej sztabu wyborczego.
Kandydatki nie ma też w spocie PO, w którym pojawiają się Róża Thun, Jerzy Buzek i Jacek Saryusz-Wolski. – Nie można było znaleźć terminu nagrania, który nie kolidowałby z innymi jej obowiązkami – mówi polityk z otoczenia premiera. Sztab Hübner tłumaczy, że nie uczestniczyła w reklamówce, bo gdy ją kręcono, nie miała jeszcze urlopu bezpłatnego z Komisji Europejskiej (jest komisarzem UE ds. polityki regionalnej).
Ciszewski podkreśla, że kampania Danuty Hübner nastawiona jest na bezpośredni kontakt z wyborcą. Kandydatka spotyka się z mieszkańcami Warszawy. – W całej PO postanowiono oszczędnie gospodarować środkami – mówi Ciszewski.
Inni kandydaci PO z pierwszych miejsc prowadzą jednak kampanię z rozmachem. – Zdecydowałem się na kilkanaście billboardów. Są one wskaźnikiem aktywności kandydata – mówi „Rz” Marian Krzaklewski startujący z Podkarpacia. – Ale nie można przesadzić, bo zaraz wyborcy zaczną się zastanawiać, skąd są na to pieniądze.