Do niedzielnego południa policja w całym kraju odnotowała 30 zgłoszeń o naruszeniu ciszy wyborczej. – Większość to drobne przypadki: zrywanie lub rozwieszanie plakatów, rozrzucanie ulotek – powiedział „Rz” oficer dyżurny Komendy Głównej Policji w Warszawie.
Funkcjonariusze z warszawskiej Woli prowadzą dochodzenie w sprawie podejrzenia złamania ciszy wyborczej przez Libertas. Dlaczego? Jak ustaliła „Rz”, w sobotę do internautów zarejestrowanych na stronie tej partii dotarł sygnowany przez Declana Ganleya list wzywający do poparcia Libertasu w wyborach do PE. – E-maile wysłano z Brukseli, Libertas Polska nie ponosi za to żadnej odpowiedzialności – mówi „Rz” Artur Zawisza, wiceprezes Libertas Polska. Ale agitacyjny e-mail, który trafił do wyborców nad Wisłą, napisano płynną polszczyzną, zawiera też polskie znaki. Czy jeśli e-mail wysłała brukselska centrala Libertasu, można mówić o naruszeniu przepisów ordynacji wyborczej obowiązujących w Polsce?
– Krajowe Biuro Wyborcze nie ocenia, czy ten lub inny przypadek jest naruszeniem ustawy o ordynacji wyborczej. To należy do policji – powiedział „Rz” w sobotę Grzegorz Gąsior, ekspert KBW. Tego samego dnia prawnicy biura po analizie e-maila zawiadomili o sprawie Komendę Stołeczną Policji w Warszawie.
Policja w Lesznowoli sprawdza zaś zawiadomienie złożone przez dziennikarza jednej ze stacji TV, który poinformował ją, że w sobotę w kolejce warszawskiego metra na ekranach umieszczonych w wagonikach wyświetlano spoty wyborcze.
A wrocławska SdPl doniosła do PKW na kandydującego z Bydgoszczy Ryszarda Czarneckiego (PiS). W blogu na portalu dolnyslask24. info w sobotę po północy opublikował on wyniki sondażu wyborczego pokazującego poparcie dla partii. Zdaniem redakcji portalu wpis mógł powstać w piątek, a z powodu obciążenia serwera ukazać się na stronie z opóźnieniem.Za naruszenie ciszy wyborczej grozi grzywna od kilku tysięcy do miliona złotych.