To miał być mocny akcent prac sejmowej komisji śledczej ds. nacisków na specsłużby i prokuraturę. Posłowie obecnie zajmują się śledztwem dotyczącym domniemanego przecieku z lata 2007 r., który miał storpedować akcję CBA w sprawie korupcji w Ministerstwie Rolnictwa.
Wczoraj przed komisją miało dojść do konfrontacji byłego prokuratora krajowego Janusza Kaczmarka, podejrzanego w tym śledztwie o składanie fałszywych zeznań, z byłym zastępcą prokuratora generalnego Jerzym Engelkingiem.
31 sierpnia 2007 r. Engelking przeprowadził multimedialną konferencję, na której zaprezentowano materiał sugerujący, że to właśnie Kaczmarek mógł być źródłem przecieku. Komisja przesłuchała wcześniej każdego z nich osobno. Do planowanej konfrontacji jednak nie doszło.
Dlaczego? Bo prezydium komisji nie sprawdziło, czy Engelking podpisał się pod protokołami złożonych przez siebie zeznań. – Chcę do nich złożyć 19 poprawek – poinformował komisję Engelking. A bez podpisu świadka pod zeznaniami – stwierdzili eksperci komisji – nie można ich uznać za ważne.
– To porażka przewodniczącego komisji Sebastiana Karpiniuka (PO) – mówi „Rz” jej członek Krzysztof Matyjaszczyk (SLD). – Nie poświęca wystarczającej uwagi pracom komisji i wychodzą takie kapeluchy.