Lider PiS, który przybył do sali widowiskowej nieco spóźniony, został przywitany przez delegatów oklaskami i okrzykami: Jarek! Jarek! Entuzjazmu nie było jednak widać w rzędach, w których siedzieli politycy rządzącej koalicji. Kaczyński minął je bez słowa i skierował się do polityków PiS, z którymi się przywitał.
Jarosław Kaczyński zaczął swoje wystąpienie od wspomnień o swoim zmarłym bracie, Lechu. Mówił, że był on "człowiekiem Solidarności". Nawiązywał też do bieżącej sytuacji politycznej.
Kiedy skończył na scenę weszła Henryka Krzywonos, która na wieść o strajku w Stoczni Gdańskiej zatrzymała komunikację miejską w Trójmieście. W nieplanowanym, emocjonalnym wystąpieniu oskarżyła prezesa PiS o zawłaszczenie ideałów "Solidarności". Zbeształa też delegatów za gwizdy i buczenie podczas wcześniejszego przemówienia premiera.
Zwróciła się też do Kaczyńskiego. - Nie wiem, co panu się stało. Ja panu bardzo współczuję, ale proszę współczuć innym i dać im normalnie żyć, bo wszystko, co pan robi, to - przepraszam bardzo - mnie to obraża - pan niszczy godność Lecha, to pan ją niszczy, dołuje. Naprawdę tak się dzieje.
Jak zaznaczyła, na sali zjazdu są obecni uczestnicy strajków zarówno z PiS, jak i PO, których ona bardzo szanuje. - Solidarność to słowo, które zobowiązuje. Nasze dzieci oglądają to wszystko. Co myśmy sobie wywalczyli po trzydziestu latach? Gwizdy, nieszanowanie ludzi, którzy tam byli i robili? - pytała i apelowała o jedność.