„Jacek Karnowski nie powinien kandydować na prezydenta Sopotu” – komentuje w „Polsce” Piotr Zaremba. - „Nie powinien - do chwili oczyszczenia przez sędziów - sprawować żadnej funkcji publicznej. Tymczasem właśnie otrzymuje poparcie ze strony partii rządzącej Polską. Przyjmuję do wiadomości okoliczności łagodzące: że był zasłużonym samorządowcem, w którego obronie stawali ludzie, których szanuję. Że przewlekłość postępowań sądowych w Polsce stawia go w przeciągu na lata. Że swój mandat czerpie z woli mieszkańców Sopotu wyrażonej w referendum. Przyjmuję je do wiadomości, ale uznaję za niewystarczające.
Zasada domniemania niewinności nie dotyczy udziału we władzy. Sprawowanie publicznego urzędu wymaga stuprocentowej gwarancji, że mamy do czynienia z człowiekiem nieskazitelnym. Na dokładkę pozostawienie władzy w rękach kogoś obciążonego zarzutami stawia w szczególnym położeniu prokuratorów i sędziów. Jest wręcz formą wywieranej na nich presji”.
Ciekawe, ze „Gazeta Wyborcza” pisze podobnie. „PO chce poprzeć prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego w wyborach samorządowych. To wbrew standardom” – pisze Renata Grochal. – „Na Karnowskim ciążą korupcyjne zarzuty. Jeśli dziś Sąd Okręgowy w Gdańsku uwzględni odwołanie prokuratury, to aktu oskarżenia nie trzeba będzie uzupełniać. Wtedy Karnowski z podejrzanego stanie się oskarżonym. Rozpocznie się proces. Platforma zachowuje się koniunkturalnie. Chce wygrać wybory w Sopocie, ale nie ma dobrego kandydata. Podczepia się więc pod popularnego w mieście Karnowskiego” – czytamy w komentarzu.
Dziennikarka przypomina, ze jeszcze ponad rok temu premier Donald Tusk przekonywał, że "pewne reguły muszą obowiązywać" i że "ktoś, na kim ciążą zarzuty prokuratorskie, (...) nie powinien pełnić funkcji prezydenta". „Jak widać, sopocka Platforma nie chce o tym pamiętać” – konkluduje.
I to jest smutne. Bo to – jak pisał Zaremba – brzydsza twarz demokracji. Taka twarz pokazuje dziś niestety rządząca partia.