Szułdrzyński: przegląd prasy 22 września 2010

Budżet bez konsultacji – alarmuje „Dziennik Gazeta Prawna”. Według obliczeń DGP, na konsultacje ustawy okołobudżetowej związkowcy i pracodawcy będą mieli de facto jeden dzień.

Publikacja: 22.09.2010 10:39

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Dziwię się zdziwieniu kolegów z "Dziennika". Przecież skoro rząd ma rację, to po co jeszcze konsultować budżet z kimkolwiek. Pan premier powiedział co myśli o ekonomistach i różnej maści ekspertach. Ci każą mu myśleć o przyszłości, a on chce dać satysfakcję żyjącym tu i teraz.

Powiedzmy sobie szczerze – jeden dzień na konsultacje to po prostu strata 24 godzin. Przecież od społecznych konsultacji dług publiczny nie spadnie, ani nie będzie więcej wpływów do budżetu. Może więc zlikwidować związki zawodowe i organizacje pracownicze, by nie zakłócały pracy rządu. No i rozwiążmy opozycję. Wtedy nikt nie będzie wypominał premierowi publicznego długu. Przecież Polacy chcą ciepłej wody w kranie, a nie jakichś tam narzekań na dziurę budżetową i fatalną sytuację publicznych finansów. Przyznanie, że jest z nimi jakiś problem oznaczałoby przyznanie racji krytykom, a na to odpowiedzialny polityk, jakim jest pan premier, nie może sobie pozwolić.

Ciekawe tylko, co powiedzą jego wyborcy – szczególnie ci dziś młodzi i wykształceni – gdy za lat trzydzieści będą musieli spłacać długi zaciągnięte przez wszystkie ostatnie ekipy rządzące, a szczególnie przez ulubioną PO.

Co w „Gazecie Wyborczej”? Drugi dzień z rzędu na pierwszej stronie podaje informację ogólnodostępną (ani tam żaden ekskluzywny materiał z dziennikarskiego śledztwa, ani żaden news) i drugi raz z rzędu dotyczy to Kościoła. Wczoraj był to sondaż opisujący spadek zaufania do Kościoła, dziś - zatrzymanie przez CBA pośrednika wielu instytucji kościelnych przed komisją majątkową.

I nic to, że Marek P. to były esbek, a "Gazeta" nie lubi przypominać o przeszłości. Nic to, że zatrzymała go CBA, która podobno jest policją polityczną (wszak sprawę rozpoczęto jeszcze za szefostwa krwawego Mariusza Kamińskiego). Liczy się cel – a celem jest Kościół. Skoro bowiem Kościół sprzyja dziś PiS – jak powtarzają wszyscy – nie będzie dla niego taryfy ulgowej.

Ta kościelna krucjata to chyba na poważnie – świadczy o tym tekst kilka stron dalej o bohaterskich rodzicach, którzy nie zgodzili się na to, by ich czteroletnie dziecko chodziło na religię w przedszkolu. Rozsądni rodziciele uznali, że kontakt z katechetą dla dziecka będzie stresem. No i obawiali się, że również opowieść o zabiciu Chrystusa będzie dla ich pociechy traumą. Efekt? Jaś będzie narażony na jeszcze większy stres, ponieważ gdy reszta grupy uczyć się będzie religii, on bawić się będzie sam w innej Sali. Żołnierzykami?

Najlepszy żart dnia? Tomasz Nałęcz w wywiadzie dla GW mówi o Sławomirze Nowaku: „Myślę, że będzie potrafił rozdzielić role prezydenckiego urzędnika i pomorskiego barona PO”. Ha, ha, ha, naprawdę dobre.

„Na kongresie PO nie będzie rozlewu krwi” – zapowiada szef klubu Platformy Tomasz Tomczykiewicz w rozmowie z „Polską The Times”. Równie pięknie mówi o wspomnianym już Sławomirze Nowaku: „Wypowiadał się o Karnowskim, zanim podjął decyzję o przejściu do Kancelarii Prezydenta”. To ma tłumaczyć rozdźwięk pomiędzy pomorskim baronem a premierem w sprawie poparcia Platformy dla podejrzanego o korupcję Jacka Karnowskiego w wyborach na prezydenta Sopotu. Tylko w takim razie jak wytłumaczyć fakt, że Nowak poparł Karnowskeigo również w ten weekend, po jednoznacznej deklaracji premiera, że osób z zarzutami PO popierać nie będzie? Odechciało mu się iść do Pałacu, czy też uznał, że należy być konsekwentnym. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego dzisiejsze gazety tak sobie dworują z ministra Nowaka.

„Wszyscy boją się pamiętników Kwaśniewskiego” – pisze dziś "Super Express". To efekt wczorajszej publikacji gazety. Rozmówcy SE boją się, że jeśli Kwaśniewski będzie w pamiętnikach szczery, może zaszkodzić wielu politykom lewicy. To prawda, ale jeśli będzie rzeczywiście pisał prawdę i tylko prawdę, może najbardziej zaszkodzić samemu sobie.

P.S. Pisane w kino-kawiarni „Stacja Falenica”

Dziwię się zdziwieniu kolegów z "Dziennika". Przecież skoro rząd ma rację, to po co jeszcze konsultować budżet z kimkolwiek. Pan premier powiedział co myśli o ekonomistach i różnej maści ekspertach. Ci każą mu myśleć o przyszłości, a on chce dać satysfakcję żyjącym tu i teraz.

Powiedzmy sobie szczerze – jeden dzień na konsultacje to po prostu strata 24 godzin. Przecież od społecznych konsultacji dług publiczny nie spadnie, ani nie będzie więcej wpływów do budżetu. Może więc zlikwidować związki zawodowe i organizacje pracownicze, by nie zakłócały pracy rządu. No i rozwiążmy opozycję. Wtedy nikt nie będzie wypominał premierowi publicznego długu. Przecież Polacy chcą ciepłej wody w kranie, a nie jakichś tam narzekań na dziurę budżetową i fatalną sytuację publicznych finansów. Przyznanie, że jest z nimi jakiś problem oznaczałoby przyznanie racji krytykom, a na to odpowiedzialny polityk, jakim jest pan premier, nie może sobie pozwolić.

Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo