Sąd oddalił zarzuty wicemarszałka, którego opisano, że „Bon moty i inne złote myśli, którymi czaruje warszawski salon, to cieniutki kapitał w walce o prezydenturę w Toruniu”.Jak piszą „Nowości”, podczas ogłaszania wyroku sędzia zwrócił wicemarszałkowi uwagę, by „cynicznie się nie uśmiechał”, a potem „usunął go z sali”.
– Nie pozwolił mi wytłumaczyć, że wolność słowa to nie to samo, co mówienie nieprawdy. A gdy wtrąciłem, że nie pozwolono mi się wypowiedzieć, sąd odrzekł, że mogę wyjść z sali. To wyszedłem – mówi „Rz” Wenderlich. I zapowiada, że czeka na rozstrzygnięcie w drugiej instancji.