Jak poinformował „Rz" Orzeł, w piątek przed południem na Woronicza została wezwana policja. Powód? Pracownicy zgłosili, że nieuprawnione do tego osoby wchodzą do gabinetów kierownictwa ,m.in. Orła. Rzecznik TVP Andrzej Siwek zapytany, kto podejmował wówczas w TVP decyzje, skoro telewizja nie miała zarządu, odmówił komentarza.
Zamieszanie w telewizji trwa od początku tygodnia. Jeszcze w poniedziałek rano władzę w TVP sprawowała lewica. P.o. prezesa był Bogusław Piwowar. Sytuacja zmieniła się w poniedziałek wieczorem, kiedy niespodziewanie rada nadzorcza przywróciła po pół roku zawieszonych Orła i Tejkowskiego (obaj kojarzeni z PiS). We wtorek to oni razem z lewicą rządzili TVP. W środę Piwowar zrezygnował.
W czasie gdy na Woronicza zmieniał się układ sił w zarządzie, w KRRiT trwały próby wyłonienia nowej rady nadzorczej TVP. Od grudnia Krajowa Rada nie mogła dojść do porozumienia z powodu sporu między PO i SLD o wpływy w nowych władzach telewizji. Nic nie wskazywało na przełamanie patu.
Aż do przywrócenia Orła i Tejkowskiego, do którego miał się przyczynić szef starej rady Grzegorz Borowiec. Zdaniem ludzi związanych z lewicą miał to być środek nacisku na KRRiT. Jak się okazało – skuteczny.
Do końca nie było jednak wiadomo, jak zakończy się walka o telewizję, bo toczyły się także rozmowy między PiS i SLD. W czwartek wieczorem okazało się, że powrotu tej koalicji w mediach nie będzie. Rada nadzorcza zawiesiła zarząd. Godzinę wcześniej KRRiT poinformowała o wyborze nowej rady.
Prezes TVP Romuald Orzeł i jego zastępca Przemysław Tejkowski byli zawieszeni przez pół roku. W czwartek zawieszono ich na kolejne trzy miesiące. Przez czas zawieszenia pobierają normalne wynagrodzenie. – To patologia, że nic nie robiąc, otrzymuję od państwowej spółki normalną pensję – przyznaje sam Orzeł. Zarobki członków zarządu TVP zgodnie z ustawą kominową nie mogą przekroczyć sześciu średnich krajowych. W przypadku członka zarządu TVP wynoszą one, jak wynika z informacji „Rz", około 20 tys. zł brutto. Półroczne zawieszenie Orła i Tejkowskiego kosztowało zatem spółkę około 240 tys. zł. A będzie kosztowało jeszcze więcej, skoro ponownie ich zawieszono, na trzy miesiące. To nie wszystko. Członkowie zarządu mają zazwyczaj zapisany w umowach trzymiesięczny okres wypowiedzenia, trzymiesięczną odprawę i sześciomiesięczny zakaz konkurencji, co daje kolejnych 12 uposażeń po odwołaniu ze stanowiska. Członek rady nadzorczej oddelegowany do zarządu (takim był np. p.o. prezesa Bogusław Piwowar) zostaje zatrudniony na umowę o dzieło z pensją zbliżoną do wynagrodzenia pozostałych członków zarządu. —k.b.