Europa coraz bardziej jest przerażona stanem finansów cudownych krajów. W „Gazecie Wyborczej" pisze o tym Witold Gadomski: „Wszyscy już wiedzą, że Grecji nic i nikt nie uratuje przed bankructwem - jej długi muszą zostać zredukowane. Ale Portugalia, Irlandia, Hiszpania, a tym bardziej Włochy mogą zostać uratowane, pod warunkiem że szybko podejmie się odpowiednie środki zaradcze. Problem w tym, że ci, od których można oczekiwać podjęcia skutecznej akcji ratunkowej - politycy i bankierzy, zachowują się, jakby nie zauważali problemu. Od ponad roku odkładają rozwiązanie kryzysu greckiego, zapewne wierząc, że ktoś inny posprząta bałagan. Ta bierność jest kosztowna. Przed rokiem kryzys można było zakończyć kosztem 100 mld euro, dziś potrzeba kilka razy więcej. A jeśli decydenci będą czekać i kryzys rzeczywiście dosięgnie duży kraj, taki jak Włochy, cena okaże się gigantyczna".
A co będzie jeśli kryzys dosięgnie tak duży kraj jak Polska? Czy nasz rząd zda sobie sprawy, że ta perspektywa nie jest tylko fantasmagorią?
Pisze o tym także Gadomski: „Polska wcale nie jest bezpieczna tylko dlatego, że ma własną walutę. Kryzys uderza w dłużników mających kredyty w obcych walutach, w akcje naszych spółek, w wartość obligacji rządowych, wcześniej czy później doprowadzi do ucieczki z naszego kraju kapitału.
Polski rząd sprawujący od kilkunastu dni unijną prezydencję ma duży problem. Fakt, że nie jesteśmy członkami grupy euro, sprawia, że nie bierzemy udziału w negocjacjach o możliwych rozwiązaniach. Ale jeśli kryzys się rozprzestrzeni, sześć miesięcy prezydencji zostanie zmarnowanych, bo jedynym priorytetem będzie ratowanie europejskiej gospodarki. Rząd mógłby jednak zaproponować mapę wyjścia z europejskiego kryzysu. Nie jesteśmy w stanie nikogo zmusić do jej przyjęcia, ale ktoś powinien wreszcie przerwać ten europejski impas."
Z jednego z pomysłów na leczenie europejskiej choroby kpi w „Dzienniku Gazecie Prawnej" Tomasz Wróblewski: „Pomysł stworzenia europejskiej agencji ratingowej, która pod nadzorem komisarzy będzie dawała certyfikaty wypłacalności niewypłacalnym państwom, ma szanse przejść do światowej historii pieniądza. Trochę jak gospodarka socjalistyczna, która w swoich prognozach nie uwzględniała inflacji, bo partia sama dyktowała ceny. To oczywiście tylko zbieg okoliczności, że Portugalia właśnie teraz wpadła w takie tarapaty, że Grecja, że Włochy i że Hiszpania. I że unia wolnego rynku przeradza się w unię europejskiego interwencjonizmu pod okiem polskiej prezydencji. Ale skoro premier tak pięknie potrafił ostatnio przemawiać w Strasburgu o duchu wspólnej Europy, to korzystając ze swoich pięciu minut, mógłby jeszcze powiedzieć kilka słów w Brukseli o duchu zdrowego rozsądku. I pogrzebać ten szalony pomysł".