– Za wcześnie, by je całkiem zlikwidować, ale pilnie trzeba je zmienić – to najczęściej pojawiająca się odpowiedź na pytanie, czy jest nam potrzebne prawo prasowe. Od wielu lat postulat likwidacji prawa prasowego pojawia się w debacie na temat funkcjonowania mediów w Polsce. Czy to dobry pomysł? I na ile rozwiązałby problemy wynikające z archaicznej i zupełnie niedostosowanej do współczesnych realiów ustawy sprzed trzech dekad?
Tylko prawo cywilne?
Wielu ekspertów jest zdania, że osobne regulacje dla dziennikarzy są potrzebne, bo poza licznymi ograniczeniami dają im także przywileje. A w Polsce, gdzie media odgrywają ważną społecznie rolę, jest nie do przecenienia. – Prawo prasowe jest potrzebne, bo z jednej strony nakłada na dziennikarzy obowiązki i ograniczenia, ale z drugiej gwarantuje daleko idącą ochronę dziennikarskiej tajemnicy, ustanawia wysoką pozycję redaktora naczelnego, niezależnego od wydawcy – wylicza adwokat Robert Małecki, wspólnik w Kancelarii Karniol, Małecki i Wspólnicy. I dodaje: – Poszerza też obowiązek udzielania informacji prasie, a także ogranicza zasadę odpowiedzialności dziennikarskiej wyłącznie do wypadków niedochowania szczególnej staranności przy zbieraniu i wykorzystywaniu materiałów.
Wiesław Podkański, prezes Izby Wydawców Prasy, ocenia, że postulat likwidacji prawa prasowego jest idealistyczny, ale mało realny. – Jestem sceptyczny nie co do samej idei, ale co do tego, że nie dostrzegam walorów praktycznych tego rozwiązania – podkreśla. – Można zrobić tak, że regulacje dotyczące odpowiedzialności dziennikarskiej zostaną zapisane gdzie indziej, ale to sprawi, że mało kto będzie się w tym orientował.
Zwolennicy likwidacji prawa prasowego powołują się jednak na przykład amerykański, gdzie wszystko regulują przepisy prawa cywilnego. Z tym że w Stanach Zjednoczonych panuje odmienny system konstytucyjnej gwarancji wolności słowa. – Tam nie do pomyślenia byłoby wprowadzenie ustawowej instytucji umożliwiającej zakaz publikacji. Przed naruszeniem dóbr jednostki chroni system bardzo wysokich odszkodowań i zadośćuczynień. To skutecznie odstrasza od pochopnych publikacji – tłumaczy Małecki.
– Najpierw trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy chcemy różnicować sytuację prawną dziennikarza i innego obywatela, nadając temu pierwszemu szczególne przywileje, ale i obowiązki. Czy zrobimy to za pomocą osobnej ustawy, to sprawa drugorzędna– ocenia dr Michał Zaremba, ekspert z UW. – Polska demokracja jest wciąż niedojrzała, a prasa odgrywa zbyt ważną rolę kontrolną, by ograniczać jej przywileje. Korzyści mimo wszystko przeważają nad stratami – mówi.
Fetysz autoryzacji
Nikt nie ma jednak wątpliwości, że prawo prasowe trzeba pilnie znowelizować. Obecnie w naszym kraju obowiązuje bowiem archaiczna i restrykcyjna ustawa z 1984 roku, która nie uwzględnia rozwoju mediów w ostatnim czasie z pojawieniem się Internetu na czele. Eksperci wyliczają, że należałoby na nowo uregulować instytucje sprostowania, odpowiedzi prasowej, zdepenalizować niektóre czyny zabronione prawem prasowym, zamieniając sankcję karną na sankcje administracyjne lub cywilne.
Wciąż jedną z bardziej kontrowersyjnych kwestii jest obowiązek autoryzacji wypowiedzi. Zdaniem wielu uregulowania jej dotyczące sprawiają, że przypomina cenzurę. – Polska jest chyba jedynym krajem, w którym mamy do czynienia ze swoistą fetyszyzacją prawa do autoryzacji – ocenia dr Zaremba.