"Czy miałem obowiązek wykonywania rozkazów?"

55 lat temu, 11 listopada 1957 roku, na 12 lat pozbawienia wolności został skazany Anatol Fejgin, zbrodniarz stalinowski, wysoki funkcjonariusz komunistycznego aparatu bezpieczeństwa

Publikacja: 11.11.2012 00:01

Anatol Fejgin

Anatol Fejgin

Foto: Archiwum

Red

Tekst z archiwum tygodnika "Plus Minus"

Gdy jesienią 1954 roku Rozgłośnia Radia Wolna Europa rozpoczęła emisję audycji Józefa Światło - zbiegłego na Zachód zastępcy szefa X Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego - stało się jasne, że oto nadchodzi kres ministerstwa i przynajmniej najbardziej okrutnych oprawców.

Kilka tygodni później rozpoczęły się pierwsze - na razie organizacyjne - zmiany w ministerstwie. Poleciały także pierwsze głowy - 8 listopada 1954 roku aresztowany został Józef Różański - były dyrektor departamentu śledczego MBP. Oskarżono go o to, że: "(. .. ) jako dyrektor Departamentu Śledczego przekroczył granicę swych uprawnień i pełnomocnictw, wyrządzając przez to poważne szkody interesom PRL. "

Rok później, po zaledwie dwudniowym procesie skazany został na 5 lat więzienia. Jednocześnie na mocy amnestii złagodzono mu wyrok do 3 lat i 4 miesięcy. Tymczasem w lipcu 1955 roku rozpoczęto śledztwo przeciwko 5 dalszym oficerom MBP.

Jak się wydaje, tymi dwoma procesami chciano zakończyć sprawę rozliczeń zbrodni MBP. Wydarzenia XX Zjazdu KPZR, odwilż w ZSRR, a w Polsce śmierć Bolesława Bieruta zmieniły jednak sytuację. 23 kwietnia 1956 roku wszczęte zostało śledztwo przeciwko Romanowi Romkowskiemu - wiceministrowi MBP w latach 1948-1954 oraz Anatolowi Fejginowi - dyrektorowi X Departamentu MBP. Pierwszy z nich został aresztowany już w nocy z 23 na 24 kwietnia w Krakowie, gdzie pracował na stanowisku dyrektora administracyjnego w Zarządzie Budowy Sieci Elektrycznej. 24 godziny później w Warszawie aresztowano Fejgina.

W maju 1956 roku rozpoczęły się żmudne przesłuchania, trwające prawie półtora roku. Proces rozpoczął się 16 września w Sądzie Wojewódzkim dla miasta stołecznego Warszawy, przy drzwiach zamkniętych. Przesłuchano 115 świadków, zgromadzono kilkaset tomów akt sprawy.

W październiku 1956 roku VIII Plenum KC PZPR powołało specjalną komisję do zbadania odpowiedzialności partyjnej osób, które sprawowały nadzór nad organami bezpieczeństwa. W maju komisja przestawiła raport, w którym tak oceniano działalność oskarżonych:

"Romkowski, Różański, Fejgin stworzyli szczególny system prowadzenia śledztwa, polegający na tym, że najczęściej młodzi, niedoświadczeni oficerowie śledczy nie byli wtajemniczani w całość śledztwa, a otrzymywali od swoich zwierzchników z góry ustalone wycinkowe pytania i mieli zadanie prowadzenia badania tylko na okoliczności związane z tymi pytaniami i uzyskanie zeznań zgodnych z założonymi z góry koncepcjami.

Sytuacja ta stwarzała podatny grunt dla stosowania w szerokim zakresie przez aparat śledczy Bezpieczeństwa niedozwolonych metod, polegających na fizycznym i moralnym łamaniu człowieka przy wykorzystaniu wszelkich środków presji fizycznej, nacisku i szantażu. Podejrzanych przedstawiano oficerom śledczym jako najbardziej zaciekłych, przebiegłych i niebezpiecznych wrogów, którzy nie chcą przyznać się do swoich ciężkich zbrodni. Tak ustawiali aparat śledczy Romkowski i Fejgin. "

16 września 1957 roku w Sądzie Wojewódzkim dla miasta stołecznego Warszawy, przy drzwiach zamkniętych rozpoczął się proces oskarżonych.

Wszyscy trzej nie przyznali się do winy, zasłaniali się brakiem pamięci, wykonywaniem rozkazów, podważali wiarygodność świadków, przedstawiali siebie jako ofiary systemu. 11 listopada 1957 roku zapadł wyrok. Roman Romkowski i Józef Różański zostali skazani na 15 lat więzienia, a Anatol Fejgin na 12 lat.

3 października 1964 roku Rada Państwa ułaskawiła ich darowując resztę kary.

Fragmenty wyjaśnień Anatola Fejgina skierowanych z więzienia do Sądu Najwyższego.

Przede wszystkim muszę wskazać, iż Sąd całkowicie pominął okoliczność, że pełniłem obowiązki dyrektora Biura Specjalnego, a następnie Dep. XMBP, jako sensu stricto zawodowy wojskowy. Do pełnienia dalszej służby w MBP zostałem odkomenderowany z MON w 1950 r. , pozostawałem przez cały czas swej służby w MBP na ewidencji Departamentu Personalnego Ministerstwa Obrony Narodowej i rozkazem tegoż Departamentu zostałem wiosną 1954 r. zdemobililzowany, jako oficer Wojska Polskiego, co można było stwierdzić na podstawie bezspornych i autentycznych dokumentów. Tego wszystkiego Prokuratura i Sąd nie wzięły, czy też nie chciały wziąć pod uwagę, a przecież sądzę, że okoliczność ta miała i ma bardzo istotne znaczenie merytorycznoprawne.

Po drugie - mój bezpośredni zwierzchnik, gen. dywizji Stanisław Radkiewicz również był zawodowym wojskowym, czasowo odkomenderowanym do MBP, podobnie zresztą jak gen. Roman Romkowski. Byli oni więc nie tylko służbowymi, ale i wojskowymi przełożonymi moimi. Rozkazy Ministra BP były więc dla mnie nie tylko rozkazami służbowymi, ale i rozkazami zwierzchnika wojskowego, posiadającego w stosunku do mnie bardzo szerokie uprawnienia karno-dyscyplinarne. Nie mówiąc już o tym, że w MBP w ogóle obowiązywała dyscyplina wojskowa itd.

Dalej. Biuro Specjalne, anastępnie Dep. XMBP, mocą specjalnych rozkazów Ministra BP - gen. St. Radkiewicza i na podstawie uchwał Biura Politycznego KC PZPR otrzymało specjalne statuty-instrukcje, które szczegółowo określały kompetencje i zadania odnośnych jednostek BP, ustalały uprawnienia ich dyrektora, a co najważniejsze (z punktu widzenia wytaczanych mi zarzutów) ustalały, że jeżeli chodzi o zagadnienie aresztów, można uważać Prezydenta RP -- Przewodniczącego Rady Państwa za osobę postronną i nie uprawnioną do wydawania rozkazów służbowych np. dyrektorowi jakiegokolwiek Departamentu b. MBP, choć sam Minister Bezpieczeństwa Publicznego traktował go jako swego najwyższego zwierzchnika, meldował mu o działalności organów BP, otrzymywał wiążące dyrektywy dot. wszystkich dziedzin pracy organów bezpieczeństwa.

Trzeba również zupełnie abstrahować od sytuacji lat 1949-1954 i wcześniejszych, od norm, jakie w owym czasie obowiązywały, aby twierdzić, jak to uczynił Sąd Wojewódzki ferując wyrok, że wspomniana Komisja, we wspomnianym składzie nie była naszym zwierzchnikiem służbowym.

Dowolność, a nawet absurdalność tej oceny Sądu występuje jaskrawo nie tylko w świetle tego, co wie przeciętny obywatel naszego kraju, ale i w świetle zeznań świadków, którzy składali wyjaśnienia przed sądem.

Były członek tej Komisji, a zarazem człowiek, który z ramienia Biura Politycznego od 1944 r. , sprawował bezpośredni nadzór nad działalnością organów bezpieczeństwa, Jakub Berman, stwierdził, że decyzje tej Komisji były obowiązującym rozkazem, który nie miał prawa być nie wykonany. Dał on między innymi bardzo drastyczny przykład, do którego jeszcze powrócę, z aresztem Anny Duracz stwierdzając, iż musiał się tej decyzji podporządkować, mimo przeświadczenia o jej niewinności, a następnie, że zwolnienie jej nastąpiło dopiero wtedy, gdy zapadła odnośna uchwała Komisji. Podał on zresztą i inne przykłady, gdy wbrew jak twierdzi, własnemu przekonaniu wykonywał poszczególne wiążące dyrektywy Komisji, i gdy jak w wypadku np. z Marianem Spychalskim, zlecał innym - mnie i Romkowskiemu - ich wykonanie.

Słyszał te zeznania Jakuba Bermana, Sąd. Podobnie, jak zeznania drugiego członka tej Komisji (b. ministra BP, St. Radkiewicza) . Obaj wymienieni świadkowie wręcz stwierdzili, że o aresztach członków Partii, na szczeblu centralnym decydowali, już to odpowiedni członek sekretariatu KC już to Komisja do spraw bezpieczeństwa, zaś w województwie - I Sekretarz KW. Szczegółowo to wyjaśnił św. J. Berman (p. str. II/ 49--50 stenogramu 1. dnia rozprawy) . Tenże świadek stwierdza, że analogicznie było ze zwolnieniami osób, o których aresztowaniu decydowała odnośna instancja Partii. Prawda, że od zarzutu rozpracowywania przeze mnie lub z mego polecenia poszczególnych ogniw Partii, Generalna Prokuratura odstąpiła (o formie tego odstąpienia od tego zarzutu, jak zresztą o "podstawach", na jakich się oparła przy jego wysuwaniu, mówiłem obszernie na rozprawie) . Ale pozostał przecież generalny problem - problem-zarzut dokonywania aresztów. A tę kwestię ujmowały w sposób obowiązujący mnie, ujmowały w formie wiążących przepisów służbowych wspomniane statuty-instrukcje, wprowadzone w życie rozkazami Ministra BP. Działałem w ramach tych przepisów służbowych i zgodnie z nimi. Wszyst Kie osoby osadzone w więzieniu i objęte śledztwem prowadzonym przez podległe mi jednostki MBP zostały aresztowane, były przetrzymywane w areszcie, albo z rozkazu, albo za zgodą tzw. Komisji ds. bezpieczeństwa Biura Politycznego PZPR, w skład której między innymi wchodził mój bezpośredni zwierzchnik służbowy i wojskowy -- gen. dywizji Stanisław Radkiewicz.

Sąd Wojewódzki uważa, że Komisja ta bez względu na jej skład osobowy nie była służbowym przełożonym moim i moich współtowarzyszy z ławy oskarżonych, w rozumieniu art. 81/ 74 KKWP (str. 87 motywów wyroku)

Jak wiadomo (wykazało to śledztwo i rozprawa) w skład tej komisji wchodzili: ówczesny prezydent RP -Przewodniczący Rady Państwa, a zarazem Najwyższy Zwierzchnik Sił Zbrojnych - t. Bolesław Bierut, dwaj wicepremierzy Rządu PRL Hilary Minc i Jakub Berman oraz Minister Bezpieczeństwea Publicznego - gen. St. Radkiewicz. Jeśli na chwilę nawet założyć absurdalną tezę, że poza St. Radkiewiczem, wszystkie wspomniane osoby były osobami postronnymi, to przecież gen. St. Radkiewicz, Minister Bezpieczeństwa Publicznego chyba był moim zwierzchnikiem. Wszelkie decyzje tej Komisji zapadały przy jego bezpośrednim udziale. On mi o nich z reguły komunikował, względnie dowiadywałem się o nich w jego obecności, a w każdym wypadku o wykonaniu tych rozkazów czy poleceń obowiązany byłem jemu meldować. Przeto pytam: czy miałem obowiązek wykonywania jego rozkazów czy nie?

Tekst z archiwum tygodnika "Plus Minus"

Gdy jesienią 1954 roku Rozgłośnia Radia Wolna Europa rozpoczęła emisję audycji Józefa Światło - zbiegłego na Zachód zastępcy szefa X Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego - stało się jasne, że oto nadchodzi kres ministerstwa i przynajmniej najbardziej okrutnych oprawców.

Pozostało 97% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo