60-letni Zygmunt Miernik, mieszkaniec Zagłębia na pytanie po co przyniósł tort do sądu na proces gen. Czesława Kiszczaka lekko się irytuje. Wszyscy pytają go o ten tort, a nie o to, co on chciał nim wyrazić. - Dla kogo był tort? Może dla Kiszczaka a może dla sędzi, która robi sobie kpiny a nie rozlicza stan wojenny - mówi "Rz" Miernik. I dodaje: - Nie po to ja walczyłem z komuną, z aparatczykami takimi jak Kiszczak by taka pani sędzia mogła zakładać łańcuch z orzełkiem a nie z wroną.
Zaraz też dodaje, że nie ma dowodu, że to on rzucił tortem. - A może ja go tylko trzymałem? Niech mi udowodnią że rzuciłem, proszę bardzo - zachęca. Potem jeszcze dodaje, że sędzia już nie była sędzią bo zdjęła togę i łańcuch i że ten incydent to po prostu "artystyczny performance" by zwrócić uwagę na "hańbę wymiaru sprawiedliwości".
Tego samego dnia, w środę, 5 czerwca w katowickim Sądzie Okręgowym Zygmunt Miernik miał zasiąść na ławie oskarżonych we własnym procesie (wraz z nim Adam Słomka, działacz KPN-Obóz Patriotyczny, były poseł i trzy inne działaczki), ale zamiast tego wybrał się na proces Kiszczaka do Warszawy. Prokuratura Okręgowa w Gliwicach zarzuca im udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która przed wyborami na prezydenta w 2005 r. miała fałszować podpisy poparcia. Zdaniem prokuratury, w sumie na blisko 110 tys. osób, które miały popierać kandydata na urząd Prezydenta RP Adama Słomkę aż ponad 70 tys. zostało sfałszowanych: część z nich nie żyła, część nie miała pojęcia, że ktoś wykorzystał ich dane, dane osobowe zaczerpnięto także z list poparcia z poprzednich wyborów. Wpadli, bo na Słomkę głosowało zaledwie 10 proc. osób z listy poparcia. Zdaniem prokuratury dane były brane m.in. z bazy Ruchu Obrony Bezrobotnych, której prezesuje Zygmunt Miernik. Bezrobotni wpisywali odbiór paczek z żywnością, nie wiedzieli że jest to także lista poparcia. Śledztwo, ze względu na skalę (przesłuchano ponad 70 tys. osób) prowadzono sześć lat, proces toczy się od ubiegłego roku (Miernik wygrał nawet sprawę o przewlekłość postępowania i kilka tysięcy odszkodowania).
Miernik nie przyznaje się do zarzutów. Zarzuca prokuraturze że działa na zlecenie polityczne. Oskarżający go prokurator niejednokrotnie musiał prosić o ochronę policji w sądzie z obawy o własne życie. Teraz jego koledzy z prokuratury żartują, że na rozprawy będzie musiał chodzić w ceracie.
Decyzją sędziego, proces w środę się odbył mimo nieobecności oskarżonych. Grzywny też sędzia na Słomkę i Miernika nie nałożył. - Taką możliwość daje kodeks postępowania karnego - tłumaczy sędzia Marian Zawała, rzecznik katowickiego sądu.