Kapler był szefem centrum, odszedł z niego w lutym 2012 r. Okazało się wtedy, że Stadion Narodowy nie będzie gotowy na pół roku przed Euro 2012 i nie odbędzie się na nim mecz o superpuchar.
Resort sportu nie zgodził się na wypłatę kwoty, którą przewidywała umowa Kaplera na wypadek zwolnienia. Kapler skierował sprawę do sądu, proponował NCS ugodę w kwocie ok. 571 tys. Chciał zrezygnować z odsetek.
W maju 2012 r. minister sportu Joanna Mucha mówiła, że liczy, iż sąd „przychyli się do stanowiska ministerstwa w sprawie premii". Pełnomocnik Kaplera Krzysztof Wąsowski mówił zaś, że nie rozumie uporu NCS. Twierdził, że po przegraniu procesu Skarb Państwa zapłaci więcej za zerwany kontrakt, bo dojdą odsetki liczone od lutego 2012 r. – Mogło być taniej, będzie drożej – mówił prawnik.
I tak się stało. Uzasadniając wyrok, sędzia Paweł Pyzio nie miał wątpliwości, że umowa wiązała strony. Dodał, że z umowy wynikało, że powodowi przysługiwało wynagrodzenie dodatkowe i nie była to odprawa związana „jedynie z wcześniejszym odwołaniem powoda z funkcji członka zarządu spółki".
Wyrok nie jest prawomocny. Kapler został szefem spółki w sierpniu 2008 r. W jego umowach zapisano dwie premie – po oddaniu obiektu 342 tys. zł oraz po zakończeniu Euro 2012 w wysokości 228 tys. zł. Podstawowe wynagrodzenie wynosiło 39 tys. zł brutto miesięcznie. Premia stanowiła równowartość 19 pensji.