Śledczy w pogotowiu

Prokuratura bada kilkaset opóźnień karetek po reformie ratownictwa.

Publikacja: 29.08.2013 01:13

Krakowska prokuratura sprawdza, czy działający w pełni od końca 2012 r. nowy, centralny system ratownictwa medycznego w Małopolsce nie naraża życia i zdrowia chorych, którzy wzywają pogotowie. W tym odpowiedzialność małopolskich polityków i urzędników, którzy go wdrożyli, m.in. wojewodę małopolskiego Jerzego Millera, który odpowiada za ratownictwo medyczne w regionie.

Jak dowiedziała się „Rz", prokuratura przeanalizowała tysiące wyjazdów karetek małopolskiego pogotowia i ustaliła, że kilkaset z nich przekroczyło maksymalny dopuszczalny czas dojazdu do chorego lub wypadku. – Teraz każdy przypadek jest analizowany pod kątem ewentualnego zagrożenia życia lub zdrowia pacjenta, a jeśli tak, odpowiedzialności osób, które się mogły do tego przyczynić. Sprawdzamy, czy opóźnienia wiążą się z nowym systemem ratownictwa – mówi „Rz" prok. Janusz Hnatko z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

W Małopolsce są tylko dwie centralne dyspozytornie, do których wpływa zgłoszenie: w Krakowie (obsługuje stolicę Małopolski i 12 powiatów) oraz w Tarnowie (miasta Tarnów i Nowy Sącz plus 7 powiatów). To one decydują, gdzie i skąd wysłać karetki (mają w sumie 110 zespołów). Nowy system ma lepiej wykorzystywać zespoły w regionie (te, które najbliżej stacjonują od miejsca wypadku), w efekcie zespoły ratowników miały szybciej dojeżdżać do chorych lub wypadków.

Ale od początku system szwankował – dyspozytorzy mylili nazwy miejscowości lub wzywali karetkę, by w połowie drogi ją odwołać. Zmorą dyspozytorów i kierowców karetek, które wysyłano w nieznane dotychczas im rejony, były niedokładne mapy elektroniczne lub niedziałający w terenach górskich nawigacji satelitarnych GPS (wątek sprzętu, w tym zakupu grzejących się i pękających laptopów do karetek przez urząd wojewódzki także bada prokuratura). Tydzień po wdrożeniu nowego systemu ratownictwa karetka wysłana z Zakopanego do wioski w sąsiednim powiecie nowotarskim do 80-latki jechała 40 minut, chora w tym czasie zmarła.

– Przypadków, gdzie pacjent zmarł, było więcej – mówi poseł Arkadiusz Mularczyk (Solidarna Polska), z doniesienia którego toczy się śledztwo. –  W dużej mierze to efekt braku znajomości terenu przez scentralizowane dyspozytornie, co utrudnia łączność między pacjentem a dyspozytorem i wydłuża czas wezwań – tłumaczy powody Krzysztof Olejnik, rzecznik nowosądeckiego pogotowia i czynny ratownik medyczny.

Dyspozytor np. nie potrafił ustalić miejsca wypadku (chodziło o próbę samobójczą dziecka w szkole) w miejscowości Zawady. Tyle tylko, że to popularna nazwa, a wezwanie otrzymał zespół stacjonujący w Łososinie Dolnej, gdzie jest Zawada Lanckorońska w powiecie tarnowskim. Zawada to także jedna z dzielnic Nowego Sącza.

Z nieoficjalnych informacji „Rz" wynika, że po reformie drastycznie wydłużył się przede wszystkim średni czas od powiadomienia dyspozytora o wypadku do czasu wysłania karetki na miejsce: z 1,5 minuty do blisko 5 minut i to w wyjazdach określanych jako pilne.

Czas dotarcia karetki do chorego od momentu telefonicznego zgłoszenia jest precyzyjnie określony w ustawie o Państwowym Ratownictwie Medycznym – maksymalny czas dotarcia nie może być dłuższy niż 15 minut w mieście powyżej 10 tysięcy mieszkańców i 20 minut poza miastem powyżej 10 tysięcy mieszkańców. – W przypadku ratowania życia ludzkiego nie powinno być żadnych eksperymentów, a każde skrócenie czasu dojazdu nawet o kilka sekund decyduje o życiu – mówi Józef Zygmunt, dyrektor pogotowia w Nowym Sączu,  i przyznaje, że nowy system nie działa idealnie.

Jan Brodowski, rzecznik wojewody, nie zgadza się z zarzutami. – Niezaprzeczalnym pozytywnym skutkiem wdrożenia skoncentrowanych dyspozytorni jest możliwość dysponowania wieloma zespołami ratowników medycznych z terenów różnych powiatów do ofiar zdarzeń masowych, co nie byłoby możliwe wcześniej – tłumaczy Brodowski. Jako przykład podaje wtorkowy wypadek drogowy w Łapczycy, w której ucierpiało 20 osób. Do wypadku wysłano siedem karetek z czterech powiatów (pierwsza, z Bochni, dotarła na miejsce 3 minuty po zgłoszeniu) i trzy śmigłowce Lotniczego Pogotowia Lotniczego.

Brodowski przekonuje, że z analizy służb wojewody wynika, że system się sprawdza, a karetki jeżdżą bardzo często poza własny obszar. Tylko w tym roku ponad 2,5 tys. razy. – Gdyby nie było centralnego zarządzania, ta pomoc nie byłaby udzielona tak szybko – zapewnia Brodowski.

Krakowska prokuratura sprawdza, czy działający w pełni od końca 2012 r. nowy, centralny system ratownictwa medycznego w Małopolsce nie naraża życia i zdrowia chorych, którzy wzywają pogotowie. W tym odpowiedzialność małopolskich polityków i urzędników, którzy go wdrożyli, m.in. wojewodę małopolskiego Jerzego Millera, który odpowiada za ratownictwo medyczne w regionie.

Jak dowiedziała się „Rz", prokuratura przeanalizowała tysiące wyjazdów karetek małopolskiego pogotowia i ustaliła, że kilkaset z nich przekroczyło maksymalny dopuszczalny czas dojazdu do chorego lub wypadku. – Teraz każdy przypadek jest analizowany pod kątem ewentualnego zagrożenia życia lub zdrowia pacjenta, a jeśli tak, odpowiedzialności osób, które się mogły do tego przyczynić. Sprawdzamy, czy opóźnienia wiążą się z nowym systemem ratownictwa – mówi „Rz" prok. Janusz Hnatko z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Pozostało 80% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej