Przez 20 lat swojego urzędowania na krześle ministra finansów Luksemburga, robił wszystko by jego Wielkie Księstwo było jeszcze większe. Umożliwiał zatem rozliczanie się na tym skrawku Europy firm z całego świata, sprawiając, że stał się on podatkowym rajem.
W tym kontekście powinniśmy sobie postawić kilkanaście wręcz fundamentalnych pytań. Nie zgadzając się z wydźwiękiem zamieszczonego w "Rzeczpospolitej" komentarza mojego znakomitego kolegi redakcyjnego Jędrzeja Bieleckiego, który potępia Junckera w czambuł.
Czy możliwe jest by UE działała jako ponadnarodowa organizacja? Czy interesy narodowe nie liczą się i zawsze nie będą liczyć się bardziej niż ogólnoeuropejska sprawa? Czy w ogóle taka sprawa istnieje? Jeśli kosmopolityczny Luksemburg bezwzględnie zabiega o swoje interesy to czy na przykład wpychanie nam redukcji CO2 nie jest podyktowane niemieckimi interesami tamtejszego przemysłu? Czy Polska nie powinna stać się takim samym rajem podatkowym jak Księstwo? Czy możliwe i konieczne jest wyeliminowanie konkurencji podatkowej między krajami UE? Czy Donald Tusk, jako szef Rady Europejskiej nie powinien odważnie zabiegać o interesy Polski? Czy, czy, czy... Namawiam Państwa do refleksji – naprawdę jest o czym rozmyślać.
Druga sprawa jaka przewija się w dzisiejszej "Rzeczpospolitej", ale także w "Gazecie Wyborczej", to - a jakże – poseł Przemysław Wipler. Można powiedzieć, że za sprawą nagrania z monitoringu wrócił on z piekła. W które sam, by być sprawiedliwym, się wpakował. Niespecjalnie potrafię zrozumieć co skłoniło naszego parlamentarzystę by ok. 4 rano, po spożyciu alkoholu, wdawać się w utarczki z policją. Zupełnie nie potrafię jednak zrozumieć brutalności z jaką mundurowi (właściwie mundurowa) okłada posła milicyjną, tfu, policyjną pałą. Zwraca też na to uwagę w swoim komentarzu Bogusław Chrabota pisząc, że „ludzie w mundurach zachowują się jak banda chuliganów".