Kilka dni temu znów głośno zrobiło się o kolejnym przypadku użycia wadliwego kodu pamięci dotyczącego niemieckich obozów koncentracyjnych znajdujących się w okupowanej podczas II wojny światowej Polsce.
Tym razem obraźliwe dla Polaków stwierdzenie pojawiło się w izraelskim dzienniku "Jerusalem Post". Autor tekstu o ludobójstwie Ormian przez Turków Tal Harris zastanawia się w nim, "co jest lepszą alternatywą? Szybka śmierć w polskiej komorze gazowej czy powolna na gorącej syryjskiej pustyni?".
Te słowa wzburzyły zarówno polską opinię publiczną, jak i rząd. Ostatecznie, po interwencji internautów oraz polskiej ambasady w Tel Awiwie obraźliwe sformułowanie zmieniono na "nazistowskie komory gazowe".
Posłowie klubu parlamentarny Zjednoczonej Prawicy uważają jednak, że obecne instrumenty, które posiadają polskie władze, są niewystarczające do skutecznej walki o prawdę historyczną. By to zmienić, zgłosili projekt ustawy o zmianie ustawy o IPN oraz Kodeksu Karnego.
Zgodnie z ich propozycją, osoby, które publicznie, wbrew faktom przypisują odpowiedzialność za holokaust narodowi polskiemu lub państwu polskiemu, miałyby podlegać karze do lat pięciu. Szczególną uwagę autorzy projektu zwracają uwagę na osoby przypisujące Polsce odpowiedzialność za tworzenie i funkcjonowanie niemieckich obozów koncentracyjnych na terenie okupowanej przez III Rzeszę Polski w latach 1939-45, zwłaszcza poprzez używanie pojęć "polski obóz zagłady", bądź jemu podobnych. Co więcej, IPN miałby wszczynać postępowania w tej sprawie z urzędu.