Wysłużone wahadłowce mają przejść na emeryturę już w tym roku. Miały je zastąpić nowe pojazdy projektowane w ramach programu Constellation. Ale niedawna decyzja Baracka Obamy o cięciu kosztów i porzuceniu tego projektu oznacza, że Amerykanie nie będą mieli czym latać w kosmos. Dla wahadłowców jest jeszcze nadzieja - zapewnia jednak John Shannon z NASA. - Ale skąd miałyby się wziąć te pieniądze - to dopiero jest pytanie - przyznał.

Astronauci znajdą miejsca na pokładzie rosyjskich pojazdów Sojuz. Większość towarów lecących na Międzynarodową Stację Kosmiczną mogą zabrać rosyjskie i europejskie statki towarowe. Ale nie wszystko - największe elementy wyposażenia stacji mogły przewieźć tylko wahadłowce dysponujące obszernymi ładowniami. Promy polecą w kosmos jednak jeszcze tylko cztery razy. Ostatnia podróż odbędzie się prawdopodobnie we wrześniu.

- Program promów kosmicznych jest dość drogi. Potrzebujemy ok. 200 mln dolarów miesięcznie, czyli 2,4 mld rocznie. I prawie nie ma przy tym znaczenia liczba lotów - powiedział John Shannon.

Jeżeli te pieniądze się znajdą, przedłużenie eksploatacji wahadłowców nie będzie trudne. Shannon przyznał, że NASA dysponuje dodatkowym zbiornikiem i rakietami, które trzymane są w rezerwie na wypadek gdyby podczas ostatniego zaplanowanego lotu wydarzyła się awaria i potrzebna byłaby misja ratunkowa. Te elementy można zużyć podczas kolejnych misji. Trzeba jednak zamówić kolejne, a proces produkcji niektórych części trwa nawet dwa lata. Jak podkreślił Shannon, wszyscy producenci elementów promu są gotowi do ponownego rozpoczęcia pracy.