Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"
Na pokładzie oprócz Armstronga znajdował się Edwin "Buzz" Aldrin. W module orbitalnym "Columbia" na powrót "Orła" czekał Michael Collins. To jednak Armstrong i Aldrin przeszli do historii jako załoga pierwszej misji, która dotarła na Księżyc.
Kariera obu bohaterów była ściśle związana z wojskiem. Urodzony w 1930 roku Neil Alden Armstrong zdradzał zainteresowanie lotnictwem od najmłodszych lat. Licencję pilota zdobył jako szesnastolatek - jeszcze zanim otrzymał prawo jazdy. Zafascynowanego lataniem młodego człowieka zauważyło wojsko - dzięki stypendium US Navy trafił na Purdue University. W 1950 roku został wysłany jako pilot do Korei. Po wojnie Armstrong był wojskowym pilotem testowym - w tym superszybkiego samolotu X-15. Pierwszy lot kosmiczny Armstrong odbył jako pilot Gemini VIII. Niezbyt szczęśliwie, bo po awarii w trakcie dokowania na orbicie załoga musiała przymusowo wodować na Pacyfiku.
Podczas misji Apollo 11 to właśnie Armstrongowi przypadł obowiązek pilotowania lądownika. Wyszkolenie i doświadczenie Armstronga przydało się, gdy musiał ręcznie wylądować na księżycowym Morzu Spokoju. Po zakończeniu misji przyznał, że pokładowy komputer włączył wszystkie możliwe alarmy, załoga jednak po prostu je zignorowała. Dopiero po kilku godzinach Armstrong mógł zejść na powierzchnię. Księżyca. "To mały krok dla człowieka, wielki skok dla ludzkości" - tych słów pierwszego człowieka stawiającego stopę na Srebrnym Globie wysłuchało blisko 600 mln ludzi - jedna piąta całej ludności Ziemi.
Chwilę później do Neila Armstronga dołączył na powierzchni Księżyca Edwin "Buzz" Aldrin. Był rówieśnikiem Armstronga, podobnie wyglądała jego astronautyczna kariera. Studiował na MIT oraz na akademii wojskowej West Point. Służył w US Air Force podczas wojny koreańskiej. W NASA pilotował Gemini XII - trenując przy okazji procedurę dokowania - to on sterował "Orłem", gdy wracali z powierzchni Księżyca i łączyli się z "Columbią".