Łazik Curiosity, który wylądował przed miesiącem na Marsie, przesłał na Ziemię swój „autoportret" – zdjęcia wykonane kamerą umieszczoną na ruchomym wysięgniku. Obrazy powstały przy okazji sprawdzania stanu urządzeń przed przygotowaniem do pracy.
Curiosity od miejsca lądowania przebył już ponad 100 m. Kieruje się do punktu zwanego Glenelg. Aby tam dotrzeć, musi jeszcze pokonać ok. 300 m. Glenelg jest zlepkiem trzech różnych typów skalistego terenu. Tam właśnie Curiosity poszuka śladów życia na Czerwonej Planecie.
Teoretyczny model zakłada, że kilkadziesiąt milionów lat temu planeta mogła być wilgotna, a nie sucha jak pieprz. A jedynie woda powala na powstanie życia. Ostatnie badania sugerują jednak, że Mars nie miał mokrej przeszłości. Czego więc szuka Curiosity?
Naukowcy z NASA, którzy przygotowali tę kosztującą 2,5 mld dolarów misję, mają cichą nadzieję, że Curiosity znajdzie ślady mikrobów żyjących na niegościnnym Marsie. Gdzie? Pod powierzchnią. Czy to w ogóle jest możliwe?
W świetle teorii, której jak dotąd żaden z naukowców zdecydowanie nie odrzucił – raczej nie. To hipoteza ekosfery zaproponowana w 1956 r. przez Hubertusa Strugholda. Badacz pierwotnie określił ekosferę Słońca pomiędzy orbitami Wenus i Marsa. Na tej podstawie naukowcy w odniesieniu do planet pozasłonecznych określili obszar, gdzie ciepło gwiazdy jest wystarczające, by na powierzchni globu istniała płynna woda.