Sporym zainteresowaniem cieszyła się przed dwoma laty publikacja historyka Petera Rainy, w której ujawniał, że podczas konklawe w 1978 r., na którym został wybrany Jan Paweł II, kard. Stefan Wyszyński otrzymał 11 głosów. Fakt, iż prymas także był uznawany za papabile, stanowił spore zaskoczenie. Przyzwyczailiśmy się bowiem postrzegać prymasa jako człowieka ważnego w naszej, polskiej, perspektywie i skupionego na losie naszego kraju i Kościoła. Nie doceniamy uniwersalnego wymiaru jego posługi.
Kard. Wyszyński dyskretną troską otaczał Kościół za wschodnią granicą Polski. Zbierał i przekazywał do Rzymu informacje na temat losów Kościoła w Związku Sowieckim. Patronował nielegalnym wysyłkom publikacji religijnych, obrazków i Pisma Świętego.
Wiemy o święceniach, jakich udzielał kapłanom pochodzącym ze Wschodu. Najbardziej symboliczna jest historia prof. Henryka Mossinga – wybitnego bakteriologa, który pracował we Lwowie. Po zajęciu miasta przez Sowietów pozostał w nim i prowadził intensywną, niejawną działalność charytatywną i katechetyczną. W 1961 r. prof. Mossing przyjął potajemnie święcenia kapłańskie z rąk prymasa Wyszyńskiego w Laskach pod Warszawą, po czym rozwinął działalność duszpasterską we Lwowie, prowadząc m.in. tajne seminarium dla kandydatów do kapłaństwa. Przypadek święceń ks. Mossinga, choć jest jednym z lepiej udokumentowanych, nie był odosobniony.
Kard. Wyszyński traktował sytuację Kościoła za wschodnią granicą osobiście. Świadkowie potwierdzają, że codziennie starał się modlić w intencji katolików prześladowanych przez komunistyczne imperium.
Bardzo poważnie traktował też kwestię opieki, która przypadła mu jako prymasowi Polski nad wiernymi i kapłanami obrządku greckokatolickiego. Starał się zachować struktury tego obrządku i zapewnić mu funkcjonowanie w PRL. Potrafił przezwyciężyć ciążące na stosunkach pomiędzy obu obrządkami zaszłości pomiędzy Polakami i Ukraińcami. Widział siebie przede wszystkim jako obrońcę grekokatolików przed prześladowaniami ze strony władz. Jednak, jak się wydaje, nie ograniczał się do tego.