Tak wynika z wyroku Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w sprawie jednej ze stacji benzynowych w Wielkopolsce (sygn. XVII Ame 124/07).
Inspekcja Handlowa przeprowadziła tam w 2005 r. kontrole jakości paliwa i wykryła, że w oleju napędowym było za dużo związków siarki. Dlatego też prezes Urzędu Regulacji Energetyki nałożył na spółkę prowadzącą stację 45 tys. zł kary za to, że nie przestrzegała warunków koncesji.
Firma twierdziła, że nie wie, jak mogło dojść do zmiany parametrów paliwa. Podkreślała, że bierze olej od wiarygodnego dostawcy, a w dodatku zawsze sprawdza świadectwa jakości.
URE uznał, że sprawdzanie jedynie świadectw jakości to zdecydowanie za mało, bo dotyczą one paliwa znajdującego się w zbiornikach hurtowni. Spółka powinna pobrać próbki paliwa do kontroli, czyścić zbiornik na olej i odpowiednio zabezpieczyć stację przed dostępem osób trzecich. Inaczej nie dochowuje aktów staranności i przyjmuje na siebie odpowiedzialność za jakość wprowadzonego do sprzedaży paliwa. Nie może bowiem wykazać, jakiej jakości olej napędowy dostała, i na własne ryzyko dopuszcza do jego sprzedaży konsumentom.
Po odwołaniu spółki URE obniżył jednak karę o połowę. Uwzględnił, że to pierwsze takie naruszenie przepisów przez tę stację, i to prawdopodobnie niezawinione. Podkreślił też, że tylko jeden parametr jakościowy był nieprawidłowy.