Pani Olga nikomu nie dawała swoich danych i nigdy nie zgubiła dokumentów. Dlatego zdziwiła ją informacja, że ma niespłaconą pożyczkę w Ferratum Bank. Nigdy nie zaciągała takiego zobowiązania. Ktoś jednak założył na jej dane konto w banku, które posłużyło do uwiarygodnienia w firmie pożyczkowej i wysłania przelewu z pieniędzmi. Inna czytelniczka się dowiedziała, że ma dwie takie pożyczki: jedną w Wonga, a drugą w firmie Filarum.
Obie czytelniczki sprawę zgłosiły policji. Funkcjonariusze domagali się dokumentów, na podstawie których ktoś zawarł umowy i wziął pożyczkę. Bez nich nie chcieli przyjąć zgłoszenia.
– Nie znam powodów, dla których tak się stało. Jednak jeżeli ktoś podejrzewa, że padł ofiarą przestępstwa, to ma możliwość zgłoszenia sprawy na policję. Będzie wtedy prowadzone postępowanie – zapewnia Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji.
Weź potwierdzenie
Od funkcjonariusza można zażądać potwierdzenia, że złożyliśmy zawiadomienie. Taki dokument może nam bardzo pomóc. Gdy przedstawimy go w parabanku, firma powinna wstrzymać windykację pożyczki do czasu wyjaśnienia sprawy. Niestety, bywa i tak, że mimo przedstawienia zaświadczenia z policji informującego, że zawiadomiliśmy organy ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, windykacja trwa. Wstrzymywana jest dopiero, gdy zakończy się postępowanie (nawet jeśli sprawca przestępstwa nie zostanie wykryty). W takiej sytuacji wiadomo, że to nie pokrzywdzony zaciągnął zobowiązanie. Jest mało prawdopodobne, by firma pożyczkowa kierowała sprawę do sądu.
Nie należy też panikować, jeśli trafiliśmy na listę dłużników. Możemy domagać się usunięcia nieprawdziwego wpisu. Nawet jeśli nie dojdzie do tego od razu, wpis zostanie usunięty po zakończonym postępowaniu karnym.